Linia pod napi-ciem, streszczeniagatunki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linia pod napięciem
Owsiany Ewa, „Linia pod napięciem”. Warszawa 1983, wyd. Iskry.
Portret z głową psa
Historia chłopca, którego matka z bezradności oddała do szpitala psychiatrycznego. Gdy był mały opiekowała się nim babcia, „skłonna do przepłacania wnuka”. Ojciec zmarł za oceanem. Jego matka była słaba i chorowita. Z raportu wysłanniczki sądu wynikało, że Marek miał problemy w szkole - kłótnia z kolegą - przez co matka przeniosła go do innej placówki.
W nowym otoczeniu także nie umiał się odnaleźć. W szkole mówiono, że czyta dużo
i dorośle, umie rozwiązywać zadania problemowe, wysuwa dobre wnioski, ale chodzi zaniedbany i nie odrabia lekcji. Syn wpadał w ataki: bił, rzucał nożami, awanturował się, gdy nie dostawał tego, co zapragnął. Matka wycofała jednak później te oskarżenie, gdyż za wszelką cenę chciała go wyciągnąć ze szpitala. Chłopak ma konflikty z personelem w szpitalu, jednak matka wciąż go usprawiedliwia. Na siłę chce go wypisać ze szpitala, choć Marek powinien jeszcze kontynuować leczenie. Lekarze mówią o niej, że jest „nadmiernie ochraniająca”. Walczy o syna. Pragnie, by wrócił do domu. Lekarze wciąż diagnozują, a sędziowie nie potrafią wydać wyroku, by chłopak opuścił szpital. Matce zostaje ograniczona władza rodzicielska, a chłopcu sąd przyznaje kuratora. Lekarz nr dwa nie chce przyjąć Marka do siebie, bo nie chce mieć na oddziale pacjenta, którego matka buntuje się i nachodzi. Nie ma dla niego miejsca w innych placówkach, jest trudnym przypadkiem. Sędzia nr jeden po otrzymaniu opinii lekarskiej o możliwym zakończeniu hospitalizacji chłopca nie wie, co zrobić, ponieważ „nie sztuką wyciągnąć go do szpitala”. Nie wie, gdzie chłopiec mógłby trafić potem – na pewno nie do znerwicowanej matki, ze szkołą też miałby problemy.
Mówią, że chłopcu przydałby się prawdziwy „reżim wychowawczy” –
chcą go wysłać do Salezjanów, ale nie ma na to pieniędzy. Na ferie matka zabiera
go do domu i już nie oddaje do szpitala. Nie umie z nim znaleźć wspólnego języka. Chłopak chodzi do szkoły, czyta książki, w których opisane są przypadki podobnych buntowników do niego. Narysował autoportret z głową psa.
W senności sumienia
Pawełek – chłopak, którego matka pozostawia na całe dnie w parku. Zauważyła to kobieta, pracująca w zieleni miejskiej (Teresa) i za wszelką cenę chce, by sprawą ktoś się zajął. Pawełek był w parku w lipcu, potem nawet we wrześniu. Zabrano go do babci jednak matka zaczęła się awanturować – rzuciła siekierą w drzwi. Babcia chłopca twierdzi, że matka od urodzenia upośledza chłopca, chce go rozchorować, by dostawać jak największe alimenty. Pracownica zieleni miejskiej (Teresa) nie jest nigdy obojętna na krzywdę – odważna, zawsze powie, co myśli, np. jej szwagier bił swoją matkę i żonę – stanęła w ich obronie. Wniosła sprawę do sądu, zaprowadziła tam chłopca. Sądowi ciężko rozstrzygnąć sprawę – „przedziwnie te dwie kobiety dziecko sobie wyrywają” – matka i babcia. Chłopca wyrzucili ze szkoły, bo nie ma ojca. Pawełek choruje na zanik mięśni – dlatego mama wysyłała go na rowerze do parku. Wszyscy mówią, że z Pawełkiem nie ma problemu, ale jest problem z jego matką. Chłopak woli przebywać z babcią – tak wynika z relacji pani z pogotowia opiekuńczego. Ojciec Pawełka jest inżynierem – nie chciał ożenić się z matką Pawełka, bo „wszytko w niej było podstępem”, nie spełniała obietnic, niczego od siebie nie żądała, kłamała, znajdowała dla siebie wciąż usprawiedliwienia. Ojciec w pewnym momencie chciał przejąć opiekę nad chłopcem, ale sąd się nie zgodził. Pawełek w rozmowie z reporterką mówi, że chciałby zamieszkać na zawsze z babcią. Przyznaje, że matka go biła. Sędzia ma nadzieję, że w pamięci chłopca pozostanie z dzieciństwa coś więcej niż trucizna i siekiera – może wspomnienie z wakacji z matką.
Bez dyszla
Reporterka odpisuje na list 17-letniej dziewczynie, która chce poznać swojego ojca. Gdy była mała, ojciec kupował jej białe buty w sklepie u prywaciarza. Dziewczyna nie chce rozmawiać z matką, widzi w jej oczach żal. Ma myśli samobójcze. Do reporterki dzwoni dziewczyna i mówi, że chce spotkać się z ojcem, że niczego się nie boi prócz tego, że ojciec się jej wyprze. Dziewczyna chce się dowiedzieć, jak jej ojciec żyje i dlaczego nie wziął z jej matką ślubu – ma jego zdjęcie, ukradła matce. Monika jest chora od 10 lat. Przychodnia specjalistyczna wzięła ją pod opiekę, nie jest zdolna do nauki w szkołach zawodowych. Dziewczyna ma brata(mama wyszła za mąż, ale ojczym bił Monikę, ta uciekła z domu, a matka rozwiodła się z nim, gdy był w więzieniu), jej mama opiekuje się starszymi w Domu Pomocy Społecznej. Babcia wychowywała rodzeństwo i nie pozwoliła matce Moniki na ślub: „w skarpetkach to tak nie wypada”. Ojciec Moniki chciał ją wychować, chciał ożenić się z jej matką, namawiał, by przyjechała razem z Moniką do niego. Teraz są to tylko wspomnienia. W końcu ojciec Moniki wziął ślub „z żona kolegi”. Na rozprawie sądowej ojciec zaparł się Moniki. Matka nie walczyła, nie ponowiła badań krwi. Reporterka jest w mieszkaniu ojca Moniki – pokazuje mu listy od dziewczyny pisane do niego. Najpierw ojciec wypiera się rzekomego ojcostwa, potem wspomina, że chciał wziąć ślub i wychować Monikę, ale teraz jest już na to za późno. Ma żonę, dzieci i własny dom. Na pożegnanie z reporterką obiecuje, że zadzwoni do dziewczyny. Monika zaczęła naukę w szkole zawodowej, zrezygnowała po paru miesiącach. Zmieniła się, pracuje – „myje gary”, poszła do OHP. Skończyła naukę, bo nie stać jej było na korepetycje. Matka namówiła ją, by wyprowadziła się z hotelu robotniczego, bo to miejsce nie dla niej. Wróciła do domu, może cukiernik przyjmie ją do pracy. Telefonu od ojca nie było i nie ma.
Tryptyk
Zima. Do ośrodka autorka przyjeżdża sama. Ośrodek dla "wykolejonej" młodzieży, trzydzieści procent dziewczyn to psychopatki. Druga wizyta - wiosna. Reporterka razem z towarzyszką na wózku inwalidzkim - Ireną - autorką książek. Jedną ze swoich książek napisała w imieniu istot pozbawionych pozorów, pozycji ("poza granicą skargi"). Ma nadzieję, że dziewczyny dostrzegą, że w swoim nieszczęściu nie są same. Kobieta rozmawia z dziewczynami z zakładu. Trzecia wizyta - lato. Autorka zaproszona na przedstawienie "Romeo i Julia". Dziewczynom odbierano są ich dzieci ze względu na to, że trafiają do zakładów resocjalizacji - np. Kasia, która cierpi z powodu odebrania jej dziecka.
Dojrzewać po raz drugi
Lato, 18 sierpnia. Młodzież kończy pracę nad Wagiem, ale dorzucono im stogi siana, musieli je jeszcze poprzerzucać. Iwona odsunęła się na brzeg stogu i spadła z kilku metrów - od tego momentu jest niepełnosprawna. Musi uczyć się od nowa chodzić, dojrzewać. Miała dwadzieścia lat, dostała się na studia - złamany kręgosłup. W domu Iwony zawsze była jej matka Danuta - pogodna, wesoła, obecna; nie jak inne matki -zapracowana, ale zawsze do rozmowy. Koleżanki Iwony chętnie wpadały do niej, by porozmawiać z Danutą o ich młodzieńczych sprawach. Iwona sama wybrała rolnictwo, chciała pomagać starszym już rodzicom. Dano jej kule, uczyła się padu. Rodzice zabiegają o mieszkanie na parterze, o odszkodowanie. Iwona codziennie pokonuje trudności, uczy się chodzić, chodzi na łucznictwo, robi prawo jazdy.
Ten wielki niepokój
Po studiach psychologii klinicznej pracuje w szpitalu dla wariatów. ,,Noce są najgorsze”. Studia zrobiła dla rodziców, bo najchętniej uciekłaby z Krakowa do domu. W końcu trafiła do psychologa. Potem pracowała w tzw. Sikorniku. Ludzie z lękami, niedoszli samobójcy. Kiedy wreszcie znalazła faceta, ten ją zostawił. Ale ona lubi w sobie to, że wierzy. Wierzy, że będzie mieć dziecko i rodzinę.
Czy dobrze wybrała? Psychologia kliniczna? A może jednak trzeba było iść na medycynę? Ordynator szpitala poprosił ją, żeby została. Więc została. W nocy bała się sama zostawać na dyżury: w każdym pokoju ktoś krzyczy. Przezwyciężyła swoje strachy i niepewności. Dużej ilości pacjentów pomogła uwierzyć w siebie, wróciła ich do życia.
Wielkanoc
Powrót do domu na święta. Oczekiwanie na pozostałe rodzeństwo – Baśkę i Filipa. Babcia rozkłada przedwojenną książkę z przepisami i piecze. Wśród tego wszystkiego chłopak (brak imienia) myśli o tym, że przeciwstawił się szefowi w pracy i pewnie go wyleje. Ale teraz wspomina dzieciństwo- ojca, który szybko zmarł, i on został głowa rodziny. Ale cieszy się świętami - ,,niosącymi moc na przetrwanie, lek na codzienność”
Na święta wielkanocne do domu rodzinnego przyjeżdżają już dorosłe dzieci. Pomagają w przedświątecznych przygotowaniach. Wspominają swoje dzieciństwo, jak lubili święta, jak się razem bawili. Każde dziecko dopiero po latach spędzonych z daleka od domu dochodzi do wniosku, jak ważna jest w ich życiu mama, "ona jest wielka". Teraz nikt nie chce zamartwiać ją swymi problemami, niech się lepiej nie martwi.
Linia pod napięciem
Maria Ścieńska - prowadzi ognisko dla dzieci z rodzin rozbitych i wykolejonych oraz ich rodzin. Jest to eksperyment na skalę krajową. Kobieta jest bardzo energiczna, wypytuje o swoich podopiecznych w szkole, kocha ich. Dzieci nazywają ją "ciocią". Chce ciągnąc rodziny w górę, pomóc się im uporać z życiem. Nie chce mówić o rezygnacji, ognisko jest prowadzone kilka miesięcy. Jedno z dzieci mówi, że pani prokurator oskarża "ciocię" o złe wychowywanie dzieci. Dzieci ufają cioci. Ta uczy ich kultury i uprzejmości. Maria nie docenia siebie, trzyma listy od koleżanek, np. Krystyny, która próbuje wyciągnąć znajomą z mroku i tłumaczy jej, że zrobiła więcej niż miała. Ratuje dzieci. Maria jest zmęczona bezradnością, ciągłym brakiem pomocy ze strony placówek, które powinny jej udzielić. Maria nie chciała odejść z pracy. Nagłośniła sprawę. W końcu wyjechała z Tranowa, opuściła dzieci. Teraz pracuje w Warszawie z trudnymi dziećmi. Wystąpiło zwarcie na linii jej życia, ale prąd płynie dalej.
Sądny dzień pierwszy
Trzynasta rocznica ślubu. Pani ławnik musi pójść do pracy. Rozpatrywane są liczne sprawy: rozwodowe, udowadnianie ojcostwa itp. Pani ławnik rozmyśla i rozpamiętuje, przeżywa wszystkie sprawy sądowe, a Sędziowie po opuszczeniu sali sądowej wydają się nieporuszeni.
Dziesięć procent śmierci
Rozwód - wzajemne oskarżanie się o winę. Ojciec nie ma sobie nic do zarzucenia. Mówi, że żona robiła aferę o każdy krzyk, kłamała na temat maltretowania, bicia. Mężczyzna ma już jednak drugą kobietę - która jest wdzięczna i umie docenić serce. Żona ma ograniczone prawa rodzicielskie. Chciała popełnić samobójstwo, zażyła lekarstwa. Czuje się zdesperowana, porzucona, zazdrosna, niepotrzebna. Przygnieciona codziennymi sprawami, mąż przestał się nią interesować. Goście pytali zawsze tylko o Zenka(mąż), z nią nie chcieli rozmawiać. Mąż nastawiał dzieci przeciwko matce, obrażał ją. Kobieta wciąż kocha swojego męża, walczyła o niego, choć on traktuje ją jak dno.
Nieustępliwy
Historia małżeństwa po rozwodzie i ich sporu o kaleką córkę Joasię. Miała wrodzone zniekształcenie stóp. Żona pogardzała mężem, bo był niewykształcony. Kłamała dziecku, że tata nie kocha jej i jest głupi. On chciał żeby ćwiczyła a ona, że dziecko jej męczy. Potem Joasi zanikają nerwy wzrokowe. Ojciec przechodzi sam siebie- załatwia wizytę u naukowej sławy, kupuje wszystkie leki. Postępy w leczeniu jeszcze bardziej złoszczą matkę, pisze do dziecka, że np. ,,Padnie trupkiem” jak ją ojciec będzie mocniej poganiał. A on jest ,,nieustępliwy”, załatwia wizytę w sanatorium, ale matka się nie zgadza. Potem forsuje jednak córkę. Mieszka z nią i pilnuje 24h na dobę.
Dziecko urodziło się zdrowe. W wieku dziesięciu lat ojciec zauważył, że źle chodzi. Stwierdzono niedorozwój panewki biodrowej. Rodzice żyli w nieustających konfliktach. Ojciec nalegał, żeby Asia cały czas ćwiczyła, matka zaś wolała dłużej pospać niż na czas zbudzić dziecko do szkoły. Ojciec woził córkę po szpitalach, sanatorium. Pogorszył się Asi wzrok. Kolejne szpitale - tym razem okulistyczne. Matka mówiła, że nie chce, aby lekarze uczyli się na jej dziecku i codzienne ćwiczenia uważała za maltretowanie. Po rozwodzie mąż zabrał Joasię do siebie i przez niezliczone godziny ćwiczył z nią. Asię wszystko bolało, to była ciężka praca. Asia była zła na ojca, że ją tak męczy, a ten nawet zwolnił się z pracy, żeby móc nią się cały czas opiekować. Po pewnym czasie ojciec zaczął wątpić w to, czy to wszystko ma sens. Miał już dosyć. Jednak się nie poddał. Zdrowie Asi się polepszało. Mieszkała razem z ojcem, myślała już o studiach. Była ojcu bardzo za wszystko wdzięczna.
Rozgrodzony dom
Matka zmarła w szpitalu w Zakopanem. Nie zdążyła się z nikim pożegnać (listopad). Rodzina wzięła pożyczkę na pogrzeb i spłatę długów. Ojciec - bezpłatny urlop, by zająć się dziećmi. Grudzień - brak jedzenia na Święta. Nie ma opiekunki do dzieci, ojciec nie może wrócić do pracy. Dzieci nie mogą dostać renty rodzinnej. Styczeń - powrót Edwarda B. do pracy, dziećmi zajęła się 80-letnia babcia. Ojciec rozchorował się, musiał pójść na zwolnienie. Choroba nie ustępuje (luty). Wesoła wiadomość- dzieci dostają obiady u sióstr Urszulanek. Zapomoga, wypłata ojca. Najstarsza córka - Bernatka nie pomaga babci, kobiety plotkują, że powinna być oddana do domu dziecka. Ojca wysłali do Krakowa do kliniki. Ojciec pragnie wyzdrowieć (wiosna następnego roku) - nie chce, by dzieci zostały rozdane jak kociaki.
Puste miejsce w życiorysie
Dziewczynka - Zbyszka - nie pamięta rodziców. Lwów 1939 - rodzice zostali uprowadzeni. Sąsiedzi po sześciu latach wysłali ją do Polski wraz z innymi sierotami do domu dziecka. Kryspinów. Krzeszowice. Sanatorium w Istebnej. Zawsze sama, nie umiała żyć. Potem ukończony kurs zawodu, praca laboranta chemicznego, chłopak, plany - małżeństwo. Po powrocie chłopaka z wojska - żeni się on z inną. Zbyszka już w innym zakładzie, tam pracuje około 18 lat. Kobieta choruje, ale nie może stracić pracy, nikt jej nie rozumie. Nią wycierano kąty, ją obarczano nadmiarem obowiązków. "Zatkajdziura". Mieszkanka hotelu robotniczego. Mają ją tam za wariatkę, zaczepiali, wyśmiewali. Lekarka leczy kobietę, mówi, że musi wyprowadzić się z hotelu - to pierwszy krok w terapii. Lekarka spotykała się już ze Zbyszką w klinice, wyczuła tragizm jej życia. Nerwica. Sieroctwo rzucone w świat. Zbyszka chciała miejsce w Kobierzynie na Boże Narodzenie, byle nie musiała spędzać Świąt w hotelu. Osiem miesięcy nie była ani pracownikiem ani rencistką. Opieka społeczna nie miała pieniędzy, by jej pomóc. Biurokracja - ogromne przestoje w przyznaniu renty, dostarczeniu pisma itp. Lekarka pomaga, zbiera ubrania, daje jedzenie. Chce ją postawić na nogi w ciągu trzech lat - musi zapełnić to puste miejsce w życiorysie, które u innych osób zazwyczaj jest zapełnione.
W labiryncie odwagi
Kobieta (brak imienia) mówi, że ma odwagę mówić ludziom prawdę w oczy, ale jeśli ktoś nie jest wobec niej w porządku, to nie umie wygarnąć. Nie umie się kłócić. Leczyła się w szpitalu, gdzie był "cyrk". Ciągłe wyśmiewanie, obgadywanie, ubliżanie. Pacjentka pewnego razu nie chciała iść do teatru - nie miała pieniędzy na ładny strój, była biedna. Inny przypadek - wieczorek taneczny - nie było jej stać na sylwestrowe, karnawałowe sukienki. W ośrodku psychiatrycznym przywiązywali wagę do formy, a nie sensu. Czuła się tam źle, ale najważniejsze, że na wieczorek taneczny poszła. Kobieta miała odwagę, by obronić koleżankę Hankę, ale by nie pójść na wieczorek, ale nie miała odwagi sama się wytłumaczyć.
Pośmiewisko
Pani Sylwia przed nikim nie ukrywa, że ma raka. Zawinił lekarz - kobieta wciąż czeka na jego wyjaśnienia. Leczyła się u ginekologa w Krakowie przez 4 lata. Potem udała się do przychodni lekarskiej, tam wyniki badań potwierdziły we wszystkich komórkach obecność raka. W dawnej przychodni lekarza X już nie było. Przyjął ją ktoś inny, potem odwiedzał też w szpitalu onkologicznym, dawał wiarę. Lekarz, który wrócił z wakacji wykręcał się, że wcześniej raka nie było. Autorka ujawnia się i mówi, że nie chce pognębiać doktora z przychodni K., ale nie umie też zachować dystansu. Pacjentka pisała listy do Ministerstwa Zdrowia o wyjaśnienie sprawy, chciała przed śmiercią poznać prawdę. Kobieta stała się "pośmiewiskiem lekarzy" - winny lekarz uchodzi za bardzo szanowanego. Sylwia chce jedynie żyć - bo ma dla kogo.
Naderwana poręcz
Marta – wraca do domu autobusem po pracy. Szef zadał jej opracowanie harmonogramu zajęć. Autobus zatrzymał się na moście, gdzie lepiono dziury. W autobusie słychać szczękanie żółtej poręczy w rytm silnika. Marta porównuje się do poręczy – tak jak ona chce zwrócić na siebie uwagę. Dzień wcześniej Marta „ukradła dziecku czas na beztroskie pogaduchy” – chciała odpocząć. Marta nie chce być bezradna wobec „terroru zadań, pośpiechu, przynagleń”. Marta jest wykładowcą na uczelni, kocha swoją pracę, ale nie znosi układania harmonogramów i zadań, które przysłaniają jej wszystko. Marta lubi moment powrotu do domu – ma to w sobie jakieś uskrzydlenie. Dzieci od drzwi witają już mamę (Adzik, Magda, Ula). Magda zadaje pytanie: na co komu rakiety z głowicami? Boi się wojny. Marta marzy, by być rozluźnionia i „nic nie mieć w głowie” – nie spieszyć się, nigdzie nie pisać, nie dzwonić. Nie chce „prężyć w sobie ambicji” – dawnej, zrodzonej z sukcesów i przekonania, że trzeba „trwać na poziomie”. Zazdrości swojemu mężowi, który „mieści się zawsze we właściwym odcinku czasu” – Marta wybiega zawsze o kilka godzin naprzód. Nie chce, by ta poręcz „klekotała jej w głowie”. Marta ma sen – mija morza, oceany i kontynenty, nagle wyłania się postać jej szefa, który mówi, że rezygnują z niej. Powiedziała „nie, nie dam się”. Budzi się rano z nową energią. Szybko przypomina sobie wdzięcznych studentów. Są wdzięczni za przekazywaną wiedzę, za wyrozumiałość. Lubi swych studentów, lubi swoją pracę. Nie podda się dla swych studentów, nie podda się dla swych dzieci. Zrobi wszystko, co tylko będzie od niej zależało. Zrobi to najlepiej jak umie. Przecież bardzo lubi swoją pracę.
Silniejsza od śmierci
Zaduszki. Autorka przebywa na starym, rabczańskim cmentarzu, gdzie są pochowani żołnierze, walczący w Powstaniu Styczniowym oraz ludzie z miasta. Wspomina po kolei zasłużonym ludzi mieszkających niegdyś w Rabce; dyrektora liceum, wójta miasta, żołnierzy, profesorów. Zdjęcie rodziców autorki: Marii z Ehrenkreutzów i Włodzimierza Holejko. Zwiedza cmentarz w Rabce, gdzie są pochowani. Wspomina. Ogląda inne groby, zastanawia się. Na końcu wraca do rodziców, by ,,pobyć z nimi jak najdłużej”. Ojciec szybko zmarł, 40 lat po nim matka. Żal i smutek po ich odejściu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]