Linia Gotów 1944, DOC

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Linia Gotów 1944-45

 

Upadek Rzymu nie zakończył wojny we Włoszech. Niemcy odeszli na Linię Gotów w północnej części kraju. Tam miało dojść do rozstrzygającej bitwy. Dla Niemców była to sprawa życia lub śmierci. Dla Aliantów, nadzieja na szybsze zakończenie wojny oraz zajęcie pierwszego miejsca w wyścigu do Niemiec. Rywalem był... Stalin.

 

1. Odwrót grupy armii "C" i Linia Trazymeńska

 

W pierwszych dniach czerwca 1944, gdy 5. armia amerykańska wkraczała do Rzymu, linia frontu przecinała Półwysep Apeniński od Ortony nad Adriatykiem do ujścia Tybru, do Morza Tyrreńskiego. Kiedy przygotowania do inwazji w Normandii były "zapięte na ostatni guzik", a odwrót niemieckiej grupy armii "C" spod Linii Gustawa nabierał rozmachu, dowództwo alianckie przygotowało plan nowej ofensywy, która miała uniemożliwić Niemcom obsadzenie kolejnej linii obrony w północnych Włoszech- Linii Gotów. Chociaż Alianci starali się przewidzieć w planie każdy szczegół natarcia, i tym razem Niemcy pokrzyżowali im szyki.

W tym czasie przewaga aliancka na froncie włoskim urosła jeszcze bardziej. 15. grupę armii (gen. Harold Alexander) tworzyły 5. armia amerykańska (gen. Mark Clark) i 8. armia brytyjska (gen. Oliver Leese)- w sumie trzydzieści dywizji, w tym sześć pancernych i dwie zmotoryzowane, oraz sześć brygad, w tym trzy pancerne i jedna zmotoryzowana. Dawało to ogółem ok. 1,34 mln żołnierzy, 8,5 tys. środków artyleryjskich, 2,5 tys. czołgów i artylerii samobieżnej oraz 4 tys. samolotów bojowych 12. i 15. armii lotniczej.

 

Naprzeciwko broniła się niemiecka grupa armii "C" (feldmarszałek Albert Kesselring), którą tworzyła 10. armia polowa (gen. Heinrich von Vietinghoff), 14. armia polowa (gen. Joachim von Lemelsen) i grupa operacyjna "Zangen" (gen. Gustaw von Zangen)- w sumie dwadzieścia siedem dywizji (dwie włoskie), w tym dwie pancerne i cztery dywizje grenadierów pancernych oraz jedna brygada. Dawało to ogółem ok. 441 tys. żołnierzy, 4,1 tys. środków artyleryjskich, 400 czołgów i artylerii szturmowej oraz 325 samolotów bojowych 2. Floty Powietrznej Luftwaffe. Podczas, gdy dywizje alianckie były skompletowane prawie do pełnych stanów etatowych, osiem dywizji niemieckich, te które poniosły najcięższe straty w bitwie o Rzym, posiadały tylko 30-50% stanu. Dużo lepiej prezentował się stopień skompletowania pozostałych- 80-90%. Stosunek sił nie przedstawiał się więc dla Niemców szczególnie korzystnie- Alianci przeważali w piechocie 3-krotnie, w artylerii ponad 2-krotnie, w czołgach przeszło 6-krotnie, zaś w lotnictwie grubo ponad 12-krotnie! W rzeczywistości przewaga aliancka była jeszcze bardziej przygniatająca, gdyż Niemcy musieli skierowali do obrony wybrzeża i służby okupacyjnej w północnych Włoszech grupę operacyjną "Zangen", czyli sześć dywizji i jedna brygadę. Przy takim stosunku sił Alianci byli pewni sukcesu, ale w rzeczywistości wydarzenia potoczyły się inaczej.

Linię rozgraniczenia między armiami obu stron stanowiła dolina Tybru. Naprzeciwko trzynastu dywizji 5. armii amerykańskiej broniło się tylko siedem słabych dywizji 14. armii niemieckiej, przy czym stan liczebny pięciu z nich odpowiadała jednej pełnowartościowej dywizji piechoty. Niewiele lepiej dla Niemców przedstawiała się sytuacja w pasie natarcia czternastu dywizji 8. armii brytyjskiej, której czoło usiłowało stawić trzynaście dywizji 10. armii niemieckiej, uszczuplonych do jednej trzeciej stanu.

Nie mając dostatecznych sił do odparcia alianckiej ofensywy, dowództwo niemieckie postanowiło wycofać swoje wykrwawione dywizje ponad 200 kilometrów na północ od Rzymu na nową linię obrony przygotowaną na południowych stokach Apeninów Północnych- Linię Gotów. Przeprowadzenie zorganizowanego odwrotu pozwoliłoby Niemcom wygrać czas, uzupełnić uszczuplone dywizje i ponownie je przegrupować.

Odwrót niemiecki został także dostrzeżony przez Aliantów. Zresztą Niemcom nie chodziło tutaj o żadną "maskirowkę" w stylu radzieckim. To był wyścig. Kto pierwszy ten lepszy. I tym razem Niemcy udowodnili, że są mistrzami w operacjach improwizowanych, bez względu na dysproporcję sił i sytuację na froncie (pokazali to po raz pierwszy na Sycylii w lipcu 1943). Tymczasem dowództwo alianckie nadal grzeszyło zbytnią pewnością siebie, twierdząc, że ani Alpy, ani Apeniny nie stanowią obecnie żadnej poważnej przeszkody, zaś do końca sierpnia Włochy zostaną podbite w całości. A wtedy będzie można sobie wybrać kierunek przyszłej ofensywy: Austria, Francja lub Bałkany. Jak widać Alianci niczego się nie nauczyli przez ten rok pobytu w Italii. Ciągle nie doceniali operatywności niemieckiego dowództwa, bitności niemieckich dywizji oraz wpływu ukształtowania terenu i zmienności warunków atmosferycznych na prowadzenie kolejnych kampanii.

Odwrót grupy armii "C" rozpoczął się w nocy z 5 na 6 czerwca. W początkowej jego fazie, położenie 10. i 14. armii niemieckiej było bardzo poważne, gdyż między nimi powstała najpierw 14-kilometrowa, a w końcu prawie 30-kilometrowa luka. Kesselring stwierdzając (i słusznie), że Alianci użyją do pościgu tylko części sił, zaś siłami głównymi podejmą próbę natarcia na prawe, mocno rozciągnięte skrzydło jego 10. armii, czym prędzej począł wycofywać dywizje z tego kierunku. Pośpiech ten nie był nawet tak potrzebny, gdyż dowództwo alianckie zachowywało się, jak gdyby nic się nie stało, metodycznie popychając swoje korpusy do przodu, bez jakichkolwiek prób oskrzydlenia cofających się związków niemieckich. Tymczasem 10. armia niemiecka, dążąc do "podania ręki" sąsiadowi, przez dziesięć dobrych dni maszerowała na północ z niemal całkowicie odsłoniętym prawym skrzydłem. W tym czasie Niemcy demonstrowali Aliantom, jak powinna wyglądać operacja odwrotowa z przeciwnikiem depczącym po piętach. Ta nowa faza kampanii włoskiej prowadzona była po zachodniej stronie Półwyspu Apenińskiego; drogami nr 1, 2, 3 i 4, równolegle do doliny rzeki Tyber.

Należące do 5. armii amerykańskiej 2. i 6. korpus armijny początkowo prowadziły natarcie po myśli sztabowców. Cofające się przed nimi XIV. korpus pancerny i I korpus spadochronowy tworzące 14. armię niemiecką prowadziły tylko walki opóźniające, bez potrzeby angażowania się w przewlekłe zmagania o poszczególne miejscowości. Było to oczywiście zgodne z planem prowadzonego odwrotu. W takich okolicznościach, po stawieniu raczej krótkotrwałego oporu przez ariergardy pancerne (26. dywizja pancerna i 3. dywizja grenadierów pancernych), Niemcy ustąpili w kolejnych dniach z portu w Civitavecchia (7 czerwca) i lotnisk pod Viterbo (9 czerwca).

Z kolei 8. armia brytyjska pięła się w górę włoskiego buta prowadzona przez 10. i 13. korpus armijny. Stojące naprzeciwko LXXVI. korpus pancerny i LI. korpus górski tworzące 10. armię niemiecką osłoniły swój odwrót dywizją spadochronowo-pancerną "Hermann Göring" i 15. dywizją grenadierów pancernych, które za darmo nie ustępowały pola.

Zgodnie z nowym planem, pierwszym celem alianckiej ofensywy miała być linia rzeki Arno, celem niedopuszczenia do niemieckiego odwrotu w północne Apeniny. Ponownie jednak sojusznicy nie docenili trudnego, górzystego ukształtowania terenu, skali zniszczeń inżynieryjnych dokonanych przez ustępujące dywizje niemieckie oraz ich "operativekunstu".

Dopiero 15 czerwca, po kilku dniach zaciętych walk, 10. korpus brytyjski zdobył Terni. Sporo wysiłku kosztował też sąsiedni 13. korpus brytyjski szturm Perugii. W konfrontacji z dywizją "Hermann Göring" szczególnie dotkliwe straty poniosła 8. dywizja hinduska. Równie ciężkie walki rozgorzały na wschód od jeziora Bolsena. Kiedy spadły ulewne deszcze, obrona niemieckiego LXXVI. korpusu pancernego natychmiast się usztywniła, zaś 20 czerwca natarcie brytyjskie wygasło całkowicie. Tylko konieczność kontynuowania odwrotu zmusiła Niemców do ustąpienia. Z podarunku tego skorzystała w końcu 8. armia brytyjska: 10. korpus armijny stanął na północ od Perugii, zaś 13. KA podszedł w tym czasie od południa do Jeziora Trazymeńskiego.

Tymczasem natarcie 5. armii amerykańskiej posuwało się do przodu, chociaż nie w takim tempie, jak chcieliby tego sztabowcy. Amerykanom sprzyjało tutaj ukształtowanie terenu, nie tak górzyste, jak u brytyjskiego sojusznika. W dodatku w miejsce 2. korpusu amerykańskiego przybył doborowy Francuski Korpus Ekspedycyjny (FKE), przeznaczony specjalnie do użycia na froncie górskim. Z jego to pomocą armii Clarka udało się nieco ruszyć do przodu. Napierając po obu stronach jeziora Bolsena, w dniu 14 czerwca francuskie dywizje zdobyły szturmem miasto o tej samej nazwie, a następnie rozgorzały krwawe walki o Arcidoso, miasto położone u stóp góry Arniato (1738 m n.p.m.). Jednocześnie 4. korpus amerykański uwikłał się w zajadłe boje o Grosseto, zdobyte dopiero po 24 godzinach walk ulicznych.

W międzyczasie głównodowodzący sił niemieckich we Włoszech feldmarszałek Albert Kesselring, uwzględniając dyrektywy Berlina, przystąpił do energicznego umacniania Linii Gotów. Jednocześnie ogólna koncepcja odwrotu pozostawała taka sama: cofające się 10. i 14. armia polowa już w trakcie marszu były uzupełniane świeżymi posiłkami i ściąganymi odwodami, zamykając powstałe luki, uzyskując tym samym do połowy czerwca trwałą styczność między ich wewnętrznymi skrzydłami. Dla dowództwa niemieckiego nie miało przy tym znaczenia, ile przyjdzie oddać pola; najważniejsze było zreorganizowanie i odświeżenie wykrwawionych dywizji i obsadzenie nimi Linii Gotów, a następnie ustabilizowanie linii frontu.

Kiedy pod koniec lipca Hitler począł domagać się przejścia od odwrotu do obrony, usiłując narzucić Kesselringowi reguły wojny stosowanej na froncie wschodnim, ten osobiście udał się do Berlina, aby przeforsować swój plan obrony Italii. Zgodnie z nim, Kesselring miał mieć pełną swobodę w kierowaniu kampanią włoską, gwarantując, że najpóźniej w Apeninach zatrzyma aliancką ofensywę i stworzy przesłanki do kontynuowania obrony w następnym roku na solidnych podstawach. W przeciwnym wypadku, prędzej czy później, Alianci i tak przebiją się do południowych Niemiec. W dodatku Wehrmachtu nie stać już było na utratę aż dwóch armii (po Stalingradzie i Tunezji). Hitler wyraził zgodę na plan Kesselringa. Z pewnością wpływ na to miały wydarzenia w Normandii, które pokazały jednoznacznie, że Alianci nie planują wkroczenia do Niemiec lub na Bałkany przez Włochy, które stały się typowym frontem drugorzędnym, pomocniczym.

Do połowy czerwca szeregi 14. armii niemieckiej uzupełniło w sumie siedem dywizji, w tym trzy zostały przekazane przez sąsiednią 10. armię polową, naprzeciwko której 8. armia brytyjska nadal dreptała niemrawo w miejscu. Były to doborowe związki szybkie tworzące XIV. korpus pancerny (26. dywizja pancerna oraz 3. i 90. dywizja grenadierów pancernych). Z Normandii przesunięto osłabioną 19. dywizję lotniczo-polową, zaś dwie dywizje piechoty (niemiecką 34. Dywizja Piechoty i 42. dywizja strzelecka) i kolejna dywizja lotniczo-polowa (20. Dywizja Lotniczo-Polowa) przybyły ze składu grupy operacyjnej "Zangen". Pozwoliło to na pełną stabilizację frontu tej armii. Jednocześnie utrwalił się również styk obu armii, tym bardziej, że prawe skrzydło 10. armii polowej (LXXVI. korpus pancerny- dywizja pancerna "Hermann Göring", 15. dywizja grenadierów pancernych, 1. dywizja spadochronowa i 334. dywizja piechoty) broniło się nawet dłużej niż się tego spodziewano.

Oczywiście dochodziło nadal do małych kryzysów. Świeżo przybyła na front 20. dywizja lotniczo-polowa, nie dość, że była słabsza od standardowej dywizji piechoty, to jeszcze nie miała odpowiedniego doświadczenia. W przypadku pęknięcia jej linii obrony, istniała konieczność odwrotu całego frontu. Z jej słabości będą często starali się skorzystać także Alianci, koncentrując natarcie akurat na jej odcinku obrony. Podobną wartość bojowa prezentowała także 162. dywizja turkmeńska, składająca się z ochotników mniejszości kaukaskich i innych z ówczesnego Związku Radzieckiego. Ich słabość była spowodowana głównie niedoświadczoną kadrą oficerską, gdyż morale żołnierzy szeregowych była bardzo dobre. Bez porównania lepszym rozwiązaniem byłoby uzupełnienie nimi już istniejących, a do tego zahartowanych w bojach dywizji, niż tworzenie dywizji całkowicie "zielonych" rzucanych w wir bitwy bez przygotowania. W takich okolicznościach musiały one zawieść.

Dzięki różnego rodzaju posunięciom, często improwizowanym, Niemcom udało się stopniowo utworzyć trwalszy front. Na wąskich jego odcinkach dywizje Kesselringa broniły się tak długo, aż zakończony zostanie odwrót z odcinków szerszych. Dzięki temu uniknięto przestojów i ryzyka oskrzydlenia. Przez cały ten czas Niemcy musieli liczyć się z jednym faktem: gdyby zawiodła choć jedna dywizja, musieliby cofnąć front całej armii. W okresie tym bardzo cennym sojusznikiem okazała się 2. Flota Powietrzna gen. Maksymiliana von Pohla. Nie chodziło tu jednak o siły powietrzne (!), ale o bardzo silne baterie Flaku, czyli artylerii przeciwlotniczej. Obok typowej obrony przeciwlotniczej na tyłach frontu, lotnisk oraz linii komunikacyjnych, równie często pełniła ona funkcję artylerii ciężkiej i przeciwpancernej. Szczególnie w tej ostatniej roli wyróżniły się "śmiercionośne osiemdziesiątki ósemki", których ofiarą padły dziesiątki alianckich czołgów.

W tym samym czasie, w ramach przygotowań do operacji "Anvil", czyli inwazji w południowej Francji (15 sierpnia 1944), aliancka 15. grupa armii musiała przekazać na nowy front siedem pełnych dywizji, w tym doborowy korpus francuski (cztery dywizje) i 6. korpus amerykański (trzy dywizje). Tak więc teoretycznie siły obu stron wyrównały się, mimo iż dywizje alianckie nadal przeważały liczebnie nad niemieckimi. Tymczasem Alianci nadal byli pewni swego. Połączony Komitet Szefów Sztabów nakazywał w dniu 2 lipca jak najszybsze przekroczenie Apeninów, sforsowanie Padu i osiągnięcie linii Wenecja- Padwa- Werona- Brescia.

Nie mogąc przegapić niezdecydowania alianckiej ofensywy, Kesselring postanowił przerwać chwilowo odwrót i przejść do obrony na tzw. Linii Trazymeńskiej, przebiegającej wzdłuż rzeki Chienti, południowej części Jeziora Trazymeńskiego i rzeki Ombrone. Gdy 20 czerwca 5. armia amerykańska i 8. armia brytyjska dotarły w końcu na przedpola Linii Trazymeńskiej, zostały z miejsca "sprowadzone do parteru" przez cztery korpusy niemieckie, które czekały na nie przegrupowane i rozwinięte do bitwy. XIV. korpus pancerny przesunął się na maksymalnie zachód, blokując obecnie 4. korpus amerykański maszerujący na drodze nr 1. I. korpus spadochronowy skutecznie zagrodził drogę nr 2, którą posuwał się korpus francuski, natomiast LXXVI. korpus pancerny przystopował 10. i 13. korpus brytyjski idące drogami nr 3 i 4. Także 2. korpus polski nad Adriatykiem musiał wziąć na wstrzymanie, gdy naprzeciwko stanął niemiecki LI. korpus górski. Tego Alianci się nie spodziewali.

Linia Trazymeńska, doskonale wybrana, chroniła dwa strategiczne porty- Livorno i Ankona, których zdobycie było jednym z głównych celów alianckiej ofensywy. Linia ta urzutowana w głąb, przebiegała w pagórkowatym i pofałdowanym terenie, tworzącym w kilku miejscach naturalne bastiony obrony, które skutecznie blokowały każdą z dróg biegnącą w kierunku północ-południe. Niemcy w odpowiednim czasie przygotowali ją do obrony, a następnie obsadzili cofającymi się dywizjami 10. i 14. armii polowej. Kesselring postanowił godnie powitać nadciągającą aliancką 15. grupę armii, dokładnie w momencie, gdy jej ofensywa straciła impet.

Ciężkie walki na Linii Trazymeńskiej trwały blisko dwa tygodnie, od 20 do 30 czerwca i miały charakter indywidualnych pojedynków między korpusami niemieckimi i alianckimi, każdy na swojej osi natarcia. Próba rozwinięcia natarcia przez 4. korpus amerykański wzdłuż drogi nr 1 natrafiła na twardą obronę nowo przybyłej 16. dywizji grenadierów pancernych SS "Reichsführer SS". Mimo dotkliwych strat dywizje amerykańskie nie mogły się ruszyć z miejsca. Dopiero 1 lipca udało im się utorować drogę do rzeki Cecina. Tymczasem Francuski Korpus Ekspedycyjny "urządził sobie wakacje", wymawiając się przygotowaniami do operacji "Anvil". Stał więc bezczynnie nad rzeką Orcia do 27 czerwca i dopiero, gdy Niemcy dali sygnał do dalszego odwrotu, pokwapił się z wkroczeniem do pustej już Sjeny. Największe "baty" dostało się jednak 8. armii brytyjskiej, której oba korpusy usiłowały przebić się wzdłuż brzegów Jeziora Trazymeńskiego. Modelowy przykład obrony zaprezentowały tutaj Brytyjczykom trzy doborowe dywizje Kesselringa- dywizja pancerna "Hermann Göring", 15. dywizja grenadierów pancernych i 1. dywizja spadochronowa (należące do LXXVI. korpusu pancernego). Dodatkowo w sukurs Niemcom przyszły ulewne deszcze, które skutecznie podkopywały morale alianckich żołnierzy.

Jak już powiedziałem, dopiero po dwóch tygodniach Aliantom udało się "zebrać do kupy" i stopniowo przejąć inicjatywę na polu bitwy. Na to tylko czekał Kesselring, dając sygnał do odwrotu. 5 lipca dywizje niemieckie obsadziły kolejną, tymczasową linię obrony- Linię Arezzo. Przebiegała ona za rzeką Cecina na wybrzeżu zachodnim, poprzez miejscowość Volterra, do wzgórz na południe pod Arezzo i dalej do wschodniego wybrzeża na południe od Ankony. Był to kolejny przystanek Kesselringa w drodze do Linii Gotów.

Niemcy zmusili obecnie korpusy alianckie do mozolnego rozwijania sił przed każdym natarciem i przeprowadzania serii całkowicie nieskoordynowanych szturmów na ich umocnienia, po czym 15 lipca ponownie się cofnęli. Linie opóźniania, umocnione i ufortyfikowane polowo (zaszyfrowane żeńskimi imionami w porządku alfabetycznym), były bardzo dobrze przygotowane do takiej przejściowej obrony. Każdego dnia alianckie dywizje szukały brodów przez liczne rzeki i strumienie, na których mosty zostały wysadzone w powietrze przez niemieckie ariergardy. Najczęściej Niemcy pokazywali się ścigającemu ich przeciwnikowi dopiero około południa. Za każdym razem dywizja aliancka musiała tracić czas na rozwijanie szyków bojowych do natarcia, aby utorować sobie drogę na północ. Niemcy tylko na to czekali, nasilając ogień ciężkiej artylerii szybko zwijali cały front i ruszali dalej. Alianci natomiast rozgoryczeni, że rywal ponownie im umknął, tracili kolejny czas na przegrupowanie się w kolumny marszowe. I tak zabawa powtarzała się każdego dnia. Zdarzało się też, że przygotowane przez Niemców na jeden dzień umocnienia solidnie trwały przez dwie lub trzy kolejne noce. W ten sposób skutecznie osłabiano siły nacierających korpusów alianckich, nie pozwalając im wykorzystać letniej pogody, z którą Alianci wiązali duże nadzieje.

Przy tak przyjętej przez Niemców taktyce, tempo marszu 8. armii brytyjskiej trudno uznać za imponujące. Kiedy tylko jej 13. korpus armijny jako tako uporał się z umocnieniami niemieckimi w okolicach Jeziora Trazymeńskiego, ruszył w kierunku na Arezzo. Jednak w momencie, gdy dotarł do linii Castiglione- Florentino, obrona LXXVI. korpusu pancernego gwałtownie się usztywniła i o kontynuowaniu natarcia nie mogło być mowy. Podobnymi sukcesami w natarciu mógł się pochwalić sąsiedni 10. korpus brytyjski, który aż do 18 lipca dreptał w miejscu na północ od Perugii. Dopiero po tym czasie udało im się ruszyć z miejsca na wschód od Arezzo. Niemcy doskonale wykorzystali sojusznika w przyrodzie- górzysty teren i ulewną aurę. W efekcie przedłużyli bitwę o Florencję, położoną nad rzeką Arno, na przedpolach Linii Gotów, do ponad dziesięciu dni ciężkich walk, przypominających obrazy z I wojny światowej. Aliancka ofensywa w niczym już nie przypominała pościgu.

Tymczasem nad Adriatykiem front pozostawał w uśpieniu od jesieni 1943. Przebudził się dopiero, gdy Niemcy rozpoczęli odwrót, oddając Rzym. Tylko dzięki temu 5. korpus brytyjski mógł zameldować przełożonym osiągnięcie linii rzeki Pescara. Następnie pałeczkę po nim przejął 2. korpus polski, który miał zdobyć port w Ankonie. Nie było to jednak takie proste. Polacy byli pewni szybkiego triumfu. Naprzeciwko broniło się tylko siedem batalionów 278. dywizji piechoty, podczas gdy 2. korpus polski rozwinął do natarcia dwie dywizje piechoty i jedną brygadę pancerną. Ciężkie walki z jedną tylko dywizją niemiecką trwały jednak ponad miesiąc, do 18 lipca. Kosztowały one życie ponad 600 polskich żołnierzy (rannych zostało prawie 1,8 tys.) oraz prawie 1 tys. żołnierzy niemieckich (poległych i rannych).

W dniu 4 sierpnia Kesselring ponownie cofnął front, tym razem na północny brzeg rzeki Arno, wysadzając w powietrze mosty we Florencji, co do jednego, za wyjątkiem historycznego Ponte Vecchio. Jednak nawet ten zabytek architektury został stosownie przygotowany na powitanie Aliantów- po obydwu jego brzegach domy zostały sprowadzone do parteru (dosłownie), zaś sam most szczelnie zaminowany. Front włoski stopniowo się wyciszał, przygotowując się na drugą część wojennej partytury- bitwę o Linię Gotów.

 

2. Linia Gotów

 

Przerwę tę Alianci wykorzystali na... kłótnie, dotyczące dalszego prowadzenia wojny we Włoszech, szczególnie po zdobyciu Rzymu. Co prawda, i Waszyngton i Londyn przyznawały pierwszeństwo inwazji w Normandii, to jednak brakowało zgodności co do przewidywanej operacji inwazyjnej w południowej Francji. Londyn upierał się na przesunięciu w terminie operacji "Anvil" i użycia całości sił śródziemnomorskich do realizacji tzw. planu bałkańskiego, czyli poprzez Włochy wkroczenie na Bałkany, a stamtąd dotarcie do Austrii. Patrząc z perspektywy czasu, z takiego rozwiązania na pewno skorzystałaby Europa Środkowo-Wschodnia, a więc również Polska. Natomiast Waszyngton całkowicie postawił na koncepcję wojny w Europie Zachodniej, argumentując to zbyt dużym ryzykiem związanym z możliwością przegrania wyścigu ze Stalinem nie tylko państw Europy Środkowo-Wschodniej, ale nawet Zachodniej. Trudno odmówić tej tezie racji. Sprzyjające długotrwałej obronie Włochy i Bałkany mogły na długie miesiące przystopować dywizje alianckie, podczas gdy armie radzieckie mogłyby w tym czasie dotrzeć nawet do Kanału La Manche i Zagłębia Ruhry. A na to nikt w Waszyngtonie i Londynie nie mógł pozwolić.

W tej sytuacji dowództwo 15. grupy armii musiało swój pierwotny plan ofensywy w Italii wyrzucić do kosza. Po odejściu siedmiu dywizji do tworzącej się 7. armii amerykańskiej (mającej brać udział w inwazji w południowej Francji), cały ciężar prowadzenia dalszej kampanii włoskiej spadł na barki 8. armii brytyjskiej. Tymczasem dwa rodzaje broni, które dotąd były jej atutami, silna artyleria i związki pancerne, nie nadawały się do użycia w Apeninach. W dodatku brakowało jej odpowiedniego wyszkolenia i doświadczenia do prowadzenia wojny górskiej. Wobec tego postanowiono przesunąć całą armię na front adriatycki, gdzie miała podjąć próbę sforsowania Linii Gotów w jej najsłabszym miejscu. Szczególna wagę Alianci przywiązywali do zdobycia Rimini, co miało utorować drogę do Niziny Lombardzkiej brygadom pancernym, które po raz pierwszy od przybycia do Włoch miałyby możliwość rozwinięcia skrzydeł. O tym, że nawet w końcowej fazie wojny między sojusznikami dochodziło do konfliktów, niech świadczy fakt, że zarówno Brytyjczycy, jak i Amerykanie, chcieli uniknąć konieczności ścisłej współpracy i prowadzić tę wojnę po swojemu, na osobnej osi natarcia.

Plan aliancki przewidywał, że najpierw natarciem 8. armii brytyjskiej uda się ściągnąć odwody niemieckie nad Adriatyk, a następnie pchnąć 5. armię amerykańską na osłabione linie Kesselringa w centrum frontu. Gdyby zaś Niemcy zaczęli przerzucać swoje dywizje z powrotem, miało nastąpić kolejne natarcie brytyjskie, które miało doprowadzić do ostatecznego przełamania frontu pod Rimini.

Do operacji sforsowania Linii Gotów, której nadano kryptonim "Olive", dowództwo alianckie skoncentrowało poważne siły. 8. armia brytyjska miała przeprowadzić główne natarcie trzema korpusami jednocześnie (5. korpus brytyjski, 1. korpus kanadyjski i 2. korpus polski), wzdłuż wybrzeża adriatyckiego i później od Rimini do Bolonii, natomiast natarcie pomocnicze z okolic Florencji w ogólnym kierunku na Bolonię miała poprowadzić 5. armia amerykańska (2. korpus amerykański oraz 10. i 13. korpus brytyjski). W sumie w pierwszej linii zostało skoncentrowanych dwadzieścia alianckich dywizji. Alianci przewidywali, że jeszcze do zimy uda im się dotrzeć do doliny Padu. Nie wiedzieli, że przyjdzie im poczekać na to do kwietnia przyszłego roku.

W tym czasie Kesselring musiał oddać na front wschodni dywizję spadochronowo-pancerną "Hermann Göring" oraz 3. i 15. dywizję grenadierów pancernych na front zachodni. Stracił zatem trzy doborowe dywizje szybkie, ale w ramach rekompensaty OKW przekazało mu pięć nowych dywizji piechoty oraz inne mniejsze związki taktyczne stanowiące ekwiwalent trzech dalszych dywizji. Dwie z nich (rezerwowe) przybyły z południowej Francji, jedna nadeszła z Bałkanów, zaś dodatkowe trzy dywizje niemieckie i jedna włoska oraz jedna brygada niemiecka (forteczna) zostały utworzone w sierpniu we Włoszech. Te posiłki, choć mniej wartościowe, dawały mu szansę obrony Linii Gotów, do czego dywizje piechoty były bardziej odpowiednie. Poza tym pozostało mu jeszcze sześć dywizji szybkich- 26. dywizja pancerna, 16. dywizja grenadierów pancernych SS "Reichsführer-SS", 29. i 90. dywizja grenadierów pancernych oraz 1. i 4. dywizja spadochronowa.

Pod koniec sierpnia GA "C" tworzyło trzydzieści jeden dywizji, w tym jedna pancerna oraz trzy dywizje grenadierów pancernych. Bezpośrednio Linię Gotów obsadziło dziewiętnaście niemieckich dywizji. Dziesięć z nich tworzyło 10. armię polową (LI. korpus górski- pięć dywizji piechoty i LXXVI. korpus pancerny- cztery dywizje piechoty, w tym 5. dywizja górska). W odwodzie pozostawała elitarna 1. dywizja spadochronowa. Z kolei 14. armię polową zasilało dziewięć dywizji, podzielonych na trzy korpusy: LXXV. korpus pancerny (trzy dywizje, w tym 16. grenadierów pancernych SS), IV. korpus pancerny (dwie dywizje, w tym 26. pancerna) i 1. korpus spadochronowy (trzy dywizje, w tym 29. grenadierów pancernych i 4. spadochronowa). Odwód armii stanowiła jedna dywizja piechoty. Osiem dywizji (dwie włoskie) i jedna brygada, w tym odwodowa 90. dywizja grenadierów pancernych, posłużyły do utworzenia dodatkowej armii polowej, tym razem pod włoskim dowództwem (marsz. Rodolfo Graziani). Armia "Liguria", obok operacji antypartyzanckich w północno-zachodnich Włoszech, obsadzała także linie brzegowe w okolicach Wenecji i brzegów Adriatyku. Miała także bronić granicy francusko-włoskiej. Cztery nowo przybyłe dywizje, do czasu nabrania doświadczenia, miały pełnić funkcje okupacyjne pod Triestem.

Niemcy prawidłowo zinterpretowali ruchy alianckich korpusów przegrupowujących się do natarcia. Ciężkie walki, jakie przez miesiąc trwały po obu stronach Jeziora Trazymeńskiego, wyraźnie sugerowały, że Alianci chcą utrzymać główny kierunek ofensywy na Florencję. Nie pomogły im zakamuflować tego zacięte walki wybuchające na obu skrzydłach frontu, jak np. pod Ankoną, czy nad rzeką Cecina. Kesselring słusznie przewidział, że dywizje alianckie nie podejmą się ryzyka powolnego przedzierania przez Apeniny. Najprawdopodobniej sojusznicy postanowią okrążyć front apeniński w jego najsłabszym miejscu- nad Adriatykiem. Plan niemiecki jak widać doskonale odzwierciedlał alianckie plany rozegrania tej bitwy.

Chwilową pauzę na froncie Niemcy wykorzystali na odświeżenie swoich dywizji oraz inżynieryjne przygotowanie umocnień na Linii Gotów. Przebiegała ona od ujścia rzeki Arno, wzdłuż jej brzegu, do Pontassieve, stamtąd południowo-zachodnimi stokami Apeninów do Gubbbio i dalej wzdłuż rzeki Metauro do Adriatyku. Każda przełęcz górska została przekształcona w silny bastion obrony, jednakże luki między nimi, z powodu dużej długości frontu i niedostatku sił, nie były już tak dobrze obsadzone i przygotowane do obrony.

W nocy z 25 na 26 sierpnia po zmasowanym przygotowaniu artyleryjskim (1 tys. luf) i lotniczym 8. armia brytyjska ruszyła do natarcia na froncie o szerokości 130 km. Naprzeciwko jej trzynastu dywizji, w tym dwóch pancernych oraz pięciu brygad, w tym czterech pancernych (1,2 tys. czołgów) broniły się tylko trzy dywizje LXXVI. korpusu pancernego (1. spadochronowa oraz 71. i 278. piechoty) należące do 10. armii niemieckiej. Ostatnie dwie znajdowały się w tym czasie w trakcie odświeżania, wobec czego nie mogły stawić skutecznego oporu, wykrwawiając się na przedpolach. Samotna 1. dywizja spadochronowa biła się dzielnie przez cztery dni, ale sama nie dała rady takiej przewadze liczebnej (3:1 w piechocie). W rezultacie 29 sierpnia korpusy alianckie przebiły się do rzeki Foglia, w efekcie czego następnego dnia Niemcy musieli ustąpić z adriatyckiego odcinka Linii Gotów. Na szczęście dla nich już 31 sierpnia przybyły odwody (26. dywizja pancerna i 98. dywizja piechoty), którym razem z 1. dywizją spadochronową udało się szybko uformować spoisty front. Przez kolejne dwa dni 8. armia brytyjska musiała dosłownie przegryzać się przez ich obronę. Dopiero o zmierzchu 2 września Niemcy cofnęli się na linię rzeki Conca.

Kluczowym punktem oporu między rzekami Conca i Marecchia, u której ujścia położone jest Rimini, są wzgórza Coriano. Stanowiły one ostatnie pasmo górskie na drodze do Niziny Lombardzkiej. Jego zdobycie przez Brytyjczyków pozwoliłoby im na pełne rozwinięcie ofensywy, które do tej pory trochę utykała.

Natarcie 5. korpusu brytyjskiego w dniu 4 września zakończyło się klęską jej 1. dywizji pancernej. Na początek okazało się, że angielskie czołgi fatalnie sobie radzą na włoskich drogach (a może to wina braku umiejętności u ich kierowców). Faktem jest, że spora ich część wypadła z gry już po drodze. W tej sytuacji całe natarcie przesunięto na po południe. Był to idealny czas dla... Niemców. Niskie słońce skutecznie oślepiało Brytyjczyków, czyniąc z nich łatwy cel dla obrońców. Tymczasem Niemcy, mając słońce za plecami w pełni wykorzystali chaos w szeregach przeciwnika, obsadzając pobliskie wzgórza czołgami i StuGami 26. dywizji pancernej, która godnie "powitała" rywala. Fiasko całego natarcia pogłębiło jeszcze zamieszanie, jakie wybuchło w brytyjskiej dywizji w nocy, kiedy kolejne czołgi ugrzęzły w błocie lub powpadały na siebie. W tej sytuacji Brytyjczycy jedyne, co mogli zrobić dobrego, to dać rozkaz do odwrotu.

Korzystając z niepowodzenia przeciwnika Niemcy jeszcze tej samej nocy ściągnęli w okolice wzgórz Coriano dwie dodatkowe dywizje, przerzucone sprzed frontu 5. armii amerykańskiej, gdzie w tym czasie panował spokój. Były to 29. i 90. dywizja grenadierów pancernych. W ten sposób 8. armia brytyjska w krótkim czasie zamiast trzech oczekiwanych dywizji niemieckich miała ich przed sobą sześć, w tym jedną pancerną i dwie dywizje grenadierów pancernych. Dodatkowo w dniach 6 i 7 września spadły ulewne deszcze. Obrona niemiecka usztywniła się niemal natychmiast, co skutecznie przystopowało brytyjskie natarcie do 12 września.

Tymczasem grupa armii "C" przeprowadziła manewr polegający na skróceniu linii frontu oraz użyciu zwolnionych w ten sposób dywizji do zagęszczenia szyków obronnych. Najsilniej umocniony został kierunek centralny, blokujący drogę na Florencję i Bolonię. Obsadzał go I. korpus spadochronowy. Front adriatycki z kolei utrzymywał LXXVI. korpus pancerny. Pomiędzy nimi rozciągały się nieprzystępne okolice górskie kontrolowane oczywiście przez LI. korpus górski. Natomiast odcinek liguryjski frontu objął w posiadanie XIV. korpus pancerny. W miarę jak 8. armia brytyjska kontynuowała "przegryzanie" się przez umocnienia Linii Gotów na froncie adriatyckim Kesselring stopniowo przesuwał dywizje z zachodu na wschód. Było to ryzykowne, ale konieczne, biorąc pod uwagę niedostatek sił, z jakimi Niemcy borykali się od początku kampanii włoskiej.

Tymczasem 5. armia amerykańska w najlepsze czekała sobie na rozwój wydarzeń nad Adriatykiem. Nie dostrzegła nawet przerzutu niemieckich dywizji sprzed jej frontu natarcia, który obejmował ponad 110 km, a nawet nie dostrzegła w porę przesunięcia ich na główny pas obrony Linii Gotów. W tej sytuacji jej natarcie rozpoczęło się z dużym poślizgiem. Naprzeciwko jej sześciu dywizji, w tym jednej pancernej na 30-kilometrowym odcinku frontu stało także sześć, ale dużo słabszych dywizji I. korpusu spadochronowego (4. spadochronowa i 356. piechoty) i LI. korpusu górskiego (44., 305., 334. i 715. dywizja piechoty) należących do 14. armii niemieckiej. Niemcy pozwolili jeszcze, aby 1 września dywizje amerykańskie sforsowały rzekę Arno na wschód od Pizy, cofając się w międzyczasie na główną linię obrony na północ od Florencji, którą oddano Aliantom w "prezencie". Odwrót ten nastąpił tak szybko, że 5. armia amerykańska z trudem nawiązała kontakt z ariergardami 14. armii niemieckiej. 5 września oba korpusy Kesselringa obsadziły zwarty front obrony, zmuszając Aliantów do przerwania tego "imponującego" pościgu.

Jak do tej pory Alianci nie mogli mieć powodów do zadowolenia z dotychczasowego przebiegu ofensywy. W ciągu 10 dni nieprzerwanych walk 8. armia brytyjska nadal przepychała się przez umocnienia Linii Gotów, posuwając się do przodu od 20 do 40 kilometrów (w zależności od kierunku). Z kolei 5. armia amerykańska, która ewidentnie "zaspała" z natarciem, co najwyżej podeszła do głównej linii niemieckiej obrony i tam zaległa (zysk terenowy- od 15 do 20 km). W tej sytuacji sojusznicy ogłosili tygodniową przerwę.

Na drogach prowadzących do Bolonii znajdowały się dwa główne przejścia: przełęcz Futa na drodze nr 65 i Il Giogo drodze drugiej kategorii, która biegnie przez Firenzuolę do Imoli na drodze nr 9. Amerykanie sądzili, że najsilniej bronione będzie przejście przez Futa, wobec czego postanowili spróbować szczęścia przez Il Giogo. Nie wiedzieli jednak, że obie te przełęcze zostały obsadzone przez doborową 4. dywizję spadochronową.

Natarcie 5. armii amerykańskiej rozpoczęło się dopiero 10 września, w pięć dni po pierwszej, nieudanej próbie zdobycia umocnień niemieckich na wzgórzach Coriano, broniących dostępu do Rimini. Przez dobry tydzień 2. korpus amerykański wykrwawiał się na liniach obrony 4. dywizji spadochronowej. Niestety, kiedy 13. korpus brytyjski natarł na jej lewe skrzydło, sytuacja stała się poważna. Ta elitarna dywizja Kesselringa mogła skutecznie bronić się przed całym korpusem alianckim, ale nie przed dwoma. Niebezpieczeństwo oskrzydlenia i zbyt wolne napływanie posiłków zmusiły tę bohaterską dywizję do odwrotu z Il Giogo. Dopiero 20 września przybyły z odsieczą dwie dywizje (odpowiednio: 65. i 715. piechoty) ze składu LI. korpusu górskiego i XIV. korpusu pancernego. Na pomoc było już jednak za późno. Umożliwiły one jednak bezpieczne ustąpienie następnego dnia 4. dywizji spadochronowej z przełęczy Futa i miasteczka Firenzuola. Główna przyczyna niemieckiego niepowodzenia leżała w podjętej w tym czasie przez 8. armię brytyjską kolejnej próbie przełamania frontu pod Rimini. W dniach 17-29 września toczyły się na tym kierunku bardzo ciężkie walki. Osłabiły one co prawda parcie Aliantów na miasto, ale jednocześnie zaangażowały na tym kierunku większość odwodów Kesselringa, których zabrakło potem na drugim froncie.

Tymczasem 5. armia amerykańska poczęła skupiać główny wysiłek wzdłuż drogi nr 65 na kierunku Bolonii. Kolejne fiasko natarcia 8. armii brytyjskiej na Rimini, mogło się nieoczekiwanie dla Niemców obrócić przeciwko nim, bowiem pojawiło się niebezpieczeństwo, że w przypadku dalszych postępów alianckich na południe od Bolonii 5. armia amerykańska może nawet podjąć próbę przebicia się na tyły niemieckich dywizji broniących się przed frontem 8. armii brytyjskiej. Dowództwo amerykańskie podjęło co prawda kroki w tym kierunku, jednak z skutkiem raczej opłakanym. W dniu 27 września 13. korpus brytyjski usiłował przedostać się z okolic wzgórza Monte Battaglia do położonego 10 km na północ miasta Imola. Efektem były ponad tygodniowe walki pozycyjne z niemieckim LI. korpusem górskim, który nie ustąpił nawet o krok. W dodatku Niemcy przeprowadzili silne przeciwuderzenie, które zmusiło aliancki korpus do przerwania natarcia i przejścia do obrony. "Lanie" to ostatecznie przekonało sztab 5. armii amerykańskiej, że lepiej dla niego będzie trzymać się planu, tj. drogi nr 65, niż podejmować jakieś ryzykowne operacje. W tym samym czasie 8. armia brytyjska ponownie podjęła szturm wzgórza Coriano. W sukurs dywizjom LXXVI. korpusu pancernego po raz kolejny przyszła pogoda. Ulewne deszcze skutecznie podtopiły brygady pancerne przeciwnika oraz uziemiły alianckie lotnictwo, zaś dywizjom piechoty 1. korpusu kanadyjskiego i 5. korpusu brytyjskiego dopiero po czterech dniach uporczywych walk udało przejąć kontrolę nad pechowym wzgórzem. Druga faza natarcia rozpoczęła się 15 września. Po trzech dniach zaciętych zmagań dywizje alianckie sforsowały małą rzeczkę Murano i stanęły po jej drugiej stronie. Tymczasem obrona niemiecka gęstniała z każdą godziną, tym bardziej, że lada chwila miały nadejść świeże posiłki. Już 17 września znad frontu liguryjskiego przybyła 20. dywizja lotniczo-polowa, a tuż za nią elementy 90. dywizji grenadierów pancernych. W krótkim czasie Niemcy rozwinęli przez 8. armią brytyjską związki taktyczne aż dziesięciu dywizji. Tak szybkiej reakcji przeciwnika Brytyjczycy z pewnością się nie spodziewali.

Następnego dnia rozgorzały krwawe walki nad rzeką Ausa, osłoniętą linią niemieckich umocnień na ostatnim, niskim paśmie wzgórz między Coriano i San Fortunato. Ta ostatnia miejscowość padła dopiero po dobie nieprzerwanej wymiany ognia na ulicach miasteczka i kosztowały one 1. korpus kanadyjski sporo wysiłku. Jednocześnie jednak Aliantom udało się w końcu oskrzydlić Rimini. Klapą natomiast zakończyła się próba 5. korpusu brytyjskiego dążącego do zdobycia Coriano. Na rzece Ausa był tylko jeden bród, zaś żadna z dwóch dywizji alianckich nie chciała ustąpić drogi koledze (rywalowi?). Powstał gigantyczny tłok i całe natarcie natychmiast straciła na sile. Jako pierwszej przez rzekę udało się przepchnąć 56. dywizji angielskiej, jednak kiedy tylko postawiła nogi na drugim brzegu, spadło na nią silne kontruderzenie elementów 90. dywizji grenadierów pancernych. Brytyjskie natarcie stanęło. Chociaż Alianci podciągnęli posiłki w postaci 1. dywizji pancernej, ich sytuacja nadal była krytyczna. Na przedpolach dominującego nad okolicą wzgórza nr 153 rozgorzały zażarte walki. Precyzyjny ogień niemieckich baterii przeciwpancernych z przeciwległych stoków górskich dosłownie zdziesiątkował brytyjskie pułki pancerne. Dopiero 21 września, gdy 1. korpusowi kanadyjskiemu udało się zdobyć San Fortunato, Niemcy w obawie przed oskrzydleniem rozpoczęli odwrót. Po przekształceniu Rimini w morze ruin ustąpili na nową linię opóźniania rozbudowaną za rzeką Uso (starożytny Rubikon). Cały odwrót odbywał się w strugach ulewnego deszczu. Dywizje niemieckie cofały się w sposób planowy i zorganizowany, osłaniane przez silne ariergardy oraz przygotowane uprzednio pola minowe i pas zniszczeń inżynieryjnych.

Tym samym ofensywa 8. armii brytyjskiej dobiegła końca. Alianci mogli zameldować, że udało im się sforsować Linię Gotów i stanąć na skraju Niziny Lombardzkiej. Jednak koszt tego sukcesu był bardzo wysoki. Dywizje piechoty zużyły się prawie całkowicie. Bywały dni, kiedy alianckie straty przekraczały każdego dnia 1 tys. poległych i rannych. Związki pancerne 8. armii brytyjskiej zostały wykrwawione- na pobojowisku pozostało blisko 500 czołgów. Cała 1. dywizja pancerna przestała istnieć.

Pomimo konieczności odwrotu z Linii Gotów poniesione przez Niemców straty były dużo niższe, szczególnie w porównaniu z Aliantami. Najpoważniejsze straty poniosły 29. dywizja grenadierów pancernych i 356. dywizja piechoty, które straciły blisko połowę swoich stanów. Jednak Kesselring był jeszcze na tyle silny, aby porażka taktyczna, jaką było przełamanie Linii Gotów, nie przekształciła się w porażką strategiczną.

 

3. Od Linii Gotów do doliny Padu

 

Po sforsowaniu Linii Gotów Alianci nabrali przekonania, że wojna we Włoszech zakończy się na pewno jeszcze przed końcem roku. Jednak mimo dużych oczekiwań postępy alianckiej ofensywy były, co tu dużo mówić, mizerne. Po pierwsze dalsze kroki niemieckie pozostawały tajemnicą, zaś fatalna pogoda raz jeszcze podkopała cały misternie przygotowany plan natarcia. Ogólny kierunek prowadzonej ofensywy został przez Aliantów utrzymany bez zmian- Bolonia. Jednak pora jesienna nie sprzyjała 8. armii brytyjskiej w szybkich postępach. Były one zdecydowanie skromniejsze niż oczekiwano pierwotnie. Mówiąc krótko alianckie korpusy przez większość czasu taplały się w błocie i tylko dlatego, że Niemcy rozpoczęli "odchudzanie" frontu z najbardziej osłabionych dywizji, udawało im się w ogóle posuwać jako tako do przodu. W takich to okolicznościach w dniu 26 września "pękły", a raczej zostały ewakuowane przez obrońców, umocnienia polowe na rzece Uso. Niedługo potem spadły ulewne deszcze, które szybko przekształciły drogi w nieprzejezdne bajora. Wezbrana woda zniosła dużą część mostów w pasie natarcia 8. armii brytyjskiej (tych, których Niemcy nie wysadzili w powietrze). Ruch na drogach stanął.

Kesselring i tym razem skorzystał z podarunku przyrody, wyciągając z pierwszej linii frontu kilka dywizji, aby dać im czas na tyłach odpocząć i zregenerować siły, a następnie przerzucono je do I. korpusu spadochronowego, przygotowującego się w międzyczasie do odparcia nowej ofensywy 5. armii amerykańskiej.

W dniu 2 października rozpoczęła się druga ofensywa 5. armii amerykańskiej na Bolonię. Siły główne 2. korpusu amerykańskiego (cztery dywizje piechoty) i część 13. korpusu brytyjskiego (dwie dywizje) nacierały drogą nr 65. Natarcie to chyba zbyt dużo powiedziane. Był to raczej rodzaj powolnego "spaceru" po rozmiękłych drogach górskich, gdzie każda z alianckich dywizji musiała radzić sobie sama, bez oglądania się na kolegów, samotnie stawiając czoła czekającym na nią umocnieniom niemieckim obsadzonym przez dywizje I. korpusu spadochronowego i LI. korpusu górskiego. Alianci myśleli tylko o jednym: jak najszybciej dotrzeć do doliny Padu. Nieważn...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lasotka.pev.pl