Little Bentley (1992) - Instynkt smierci, Dziwaczne - wampiry, sci-fi itp - 123
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
BENTLEY
LITTLE
INSTYNKT
Złe czyny wynikają ze złej przyczyny.
Arystofanes
ŚMIERCI
PROLOG
CATHY SIEDZIAŁA W CIEMNYM POKOJU DAVIDA,
zdenerwowana, chociaż nie bardzo wiedziała, dlaczego.
Rodzice wyszli na całe popołudnie. David zaciągnął
zasłony i w środku dnia zrobiło się ciemno prawie jak w
nocy. Obok Cathy na wąskim łóżku siedział Billy, a obok
Billy'ego kumpel Davida, Rodney, który ciągle gapił się
na nią i próbował przyciągnąć jej spojrzenie, chociaż
zdawał się zajęty rozmową z Billym. Umyślnie go ignoro-
wała, wpatrując się w zamknięte drzwi szafy. Co znowu
knuje David?
Nerwowo miętosiła w palcach rąbek spódniczki, tuż pod
kolanem i przeciągała dłonią po włosach - nagle zaczęła
ją swędzieć głowa, więc się podrapała. Pokój wydawał się
ciemniejszy niż wtedy, kiedy tu weszła,
mimo że cienki promyk światła wpadał przez szparę w
zasłonach, kładąc klin jasności na zamkniętych drzwiach
szafy.
Z szafy dobiegały głuche łomoty i ciche szuranie.
Rodney zachichotał.
— Co on tam robi?
Cathy też chciałaby wiedzieć. Żałowała, że tu przyszła -
wiedziała już, że nie spodoba jej się to, co zaplanował
David - ale było za późno, żeby się wycofać. Przenosiła
spojrzenie z zamkniętych drzwi szafy na zamknięte
drzwi sypialni i zastanawiała się, dlaczego w ogóle
zgodziła się wziąć udział w tej zabawie. Wiedziała, do
czego prowadzą pomysły Davida. Ale nie robiła akurat
nic ważnego, tylko czytała po raz kolejny ulubione frag-
menty swojej ukochanej książki, Sto jeden
dalmatyńczyków, więc kiedy Billy wpadł do niej i
namawiał, żeby przyszła do pokoju Davida, bo ten
wymyślił coś fajnego, nie potrafiła się oprzeć.
Odwróciła wzrok od drzwi i przypadkiem napotkała
spojrzenie Rod-neya.
Przyłapał ją!
Uśmiechnął się do niej i odchrząknął.
- No więc - zagadnął - do której klasy chodzisz w tym
roku?
Doskonałe wiedział, że chodziła do siódmej klasy; sama
mu powiedziała, kiedy przyszedł poprzednim razem.
Zdawała sobie sprawę, ze on tylko próbuje nawiązać
rozmowę, ale tak naprawdę nie sądziła, by mieli sobie coś
do powiedzenia. Wciąż nerwowo szarpała za rąbek
spódnicy i nagłe odkryła z przerażeniem, że podciągnęła
materiał sporo ponad kolano, odsłaniając cześć uda.
Opuściła spódnicę, zarumieniona. Czuła, że gorąco
zalewa jej twarz. Spojrzała w drugą stronę, przekonana,
że Rodney to widział.
- Ciągłe chodzisz do Świętej Katarzyny, co? Nie wkurzają
cię mundurki?
Widział!
leszcze bardziej poczerwieniała ze wstydu, ale nie chciała
dać mu satysfakcji, że ją speszył.
- Lubię Świętą Katarzynę — odparła.
- Naprawdę? - zdziwił się.
- Ja nie - oświadczył Billy. - Nienawidzę tej budy. Rodney
wciąż wpatrywał się w Cathy.
- Wybrałaś już sobie szkołę średnią?
Nie chciała mu odpowiedzieć, ale sama była sobie winna.
Nie powinna mu dawać okazji.
- Chcę pójść do Świętej Marii.
- Ale to szkoła tylko dla dziewczyn!
Zszokowała go, wytraciła z równowagi. Uśmiechnęła się,
czując, że wreszcie zdobyła przewagę.
- Tak.
Na twarzy Rodneya malowało się zaskoczenie.
- Dlaczego?
Nonszalancko wzruszyła ramionami. Ciągle gapił się na
nią.
- Nie lubisz chłopców?
Znowu się zaczerwieniła i odwróciła twarz, nie
udzieliwszy odpowiedzi.
Z szafy dobiegło głośne stuknięcie i wszyscy troje nagle
zamilkli Obejrzeli się na zamknięte drzwi, gdzie David
przygotowywał swoje wejście. Za drzwiami rozległa się
stłumiona fanfara naśladująca odgłos trąbki, na wpół
wymruczana, na wpół wyśpiewana. Nastąpiła chwila
pełnej napięcia, wyczekującej ciszy, po czym drzwi szafy,
kopnięte od środka, rozwarty się na całą szerokość z
takim impetem, ze mosiężna gałka uderzyła w ścianę.
- Nadszedł czas - oznajmił David - na nagi cyrk!
Siedział okrakiem na starym koniku Billy'ego -
plastikowym koniu na sprężynach przymocowanych do
metalowej ramy. W podskokach wytoczył się z szafy do
pokoju, popychając konia do przodu samym ciężarem i
siłą woli, szarpanymi, urywanymi ruchami.
Był nagi.
Cathy osłupiała, zszokowana, sparaliżowana wstydem.
Pragnęła zapaść się pod podłogę, zniknąć. Żałowała, że
tu przyszła. Ale nie odwróciła wzroku. Patrzyła. Nie
mogła się powstrzymać. Ona i David kąpali się razem
jako małe dzieci, ale nie widziała go nagiego od lat. Teraz
patrzyła na twardy, sztywny członek sterczący pomiędzy
jego udami i czarne kręcone włosy, które wokół niego
wyrosły.
David skakał na koniu w stronę łóżka, śmiał się i
fałszywie nucił melodię jakiejś cyrkowej piosenki. Jego
penis podskakiwał w górę i w dół przy każdym ruchu
konia.
Spuściła oczy.
Billy i Rodney padli na łóżko na wznak i ryczeli ze
śmiechu, a ją poraziła myśl, że jest tu jedyną dziewczyną.
Powietrze wydawało się lepkie, Cathy pociła się z gorąca.
Wstydziła się, wstydziła się Davida, ale sama nie
wiedziała, czy wstydzi się tego widoku, czy wstydzi się
dlatego, że Rodney na to patrzy.
David wjechał dalej do pokoju.
- Chodźcie, chodźcie wszyscy! - zaintonował. - Chodźcie
do Nagiego Cyrku!
Niemal wbrew sobie znowu spojrzała na jego penis. Penis
w wzwodzie był długi i gruby. Odwróciła głowę. Rodney
wciąż się śmiał i przez chwilę patrzył jej w oczy. To
spojrzenie wyrażało coś, czego nie rozumiała... i co jej się
nie podobało.
David przyskoczył na koniu bliżej. Cathy zerwała się z
łóżka, gwałtownie otwarła drzwi i pobiegła przez hol do
swojej bezpiecznej sypialni.
Zamknęła drzwi na klucz i usiadła na łóżku, dysząc
ciężko, z walącym sercem. Jej ręka odnalazła Sto jeden
dalmatyńczyków i Cathy zacisnęła palce na książce.
Rozejrzała się po pokoju, spojrzała na znajome różowe
ściany, na stos pluszowych zwierzątek w rogu.
Po drugiej stronie holu David, Rodney i Billy wciąż się
śmiali. To brzmiało tak, jakby śmiali się z niej.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]