Lilley R.K. - Pod samym niebem, Nowości (mg)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->R.K. LilleyPod samym niebemRozdział 1.Wzięłam głęboki oddech i skrzywiłam się. Próbowałamcieszyć się kąpielą w słońcu Miami, jednak wciąż byłam trochęobolała. Minął miesiąc, odkąd odniosłam obrażenia, i byłam wdostatecznie dobrej formie, by wrócić do pracy, jednak od czasu doczasu jakiś nieodpowiedni ruch lub głębszy oddech przypominałmi o tym, co się stało.Usłyszałam sygnał wiadomości tekstowej i skrzywiłam sięponownie. Znowu zapomniałam wyłączyć telefon, co pozwoliłobymi odwlec nieuniknione. Sięgnęłam ku betonowej podłodze podswój leżak, wzięłam do ręki telefon i wcisnęłam przycisk, by gowyłączyć.Kilka sekund później usłyszałam piosenkę Kings of Leon,którą siedzący obok mnie na leżaku Stephan miał ustawioną jakodzwonek w telefonie. On sam westchnął ciężko, po czym podniósłsię i ruszył w stronę baru, umiejscowionego najbliżej basenu.Nawet gdybym wcześniej nie wiedziała, że wiadomość do mniebyła od Jamesa, teraz mogłam być tego pewna. Nabrał ostatnionawyku dzwonienia do Stephana, gdy nie mógł się skontaktowaćze mną. A Stephan z jakiegoś dziwnego powodu czuł sięzobligowany, by odpowiadać na jego telefony. Było to przyczynąpewnego napięcia, które zapanowało w naszych stosunkach.Chwilę po tym ktoś stanął w pobliżu opuszczonego przezStephana leżaka, rzucając na mnie cień.—Mogę się przyłączyć? — zapytał Damien ze swoimwyraźnym australijskim akcentem. Nie musiałam nawet otwieraćoczu ani ściągać okularów przeciwsłonecznych, by wiedzieć, że toon.Zamruczałam coś niewyraźnie na znak, że nie mam nicprzeciwko, i Damien usiadł obok mnie.Stephan i ja musieliśmy poprosić o przysługę inne załogi, byzamienić się na lot z pobytem w Miami. Jednak tak bardzozależało mi, by w tym tygodniu uniknąć lotu do Nowego Jorku, żeStephan stanął na rzęsach i załatwił to.W jakiś sposób kapitanowi Damienowi i pierwszemuoficerowi Murphy’emu udało się osiągnąć to samo, gdy tylkoStephan przypadkiem napomknął, że w tym tygodniu nie polecimydo Nowego Jorku. Na początku uznałam, że wygląda to trochę tak,jakby nas prześladowali, jednak stopniowo obydwaj stawali mi sięcoraz bliżsi. Damien nie próbował mnie już więcej podrywać. Taknaprawdę stanowił doskonałe towarzystwo dla kogoś takiego jakja, kto pragnął ciszy i spokoju. Nie miał problemu z tym, żeby poprostu milczeć, od czasu do czasu rzucając lekkie komentarze,które pomagały rozproszyć mój ponury nastrój. Najczęściej zresztązjawiał się razem z Murphym, który potrafiłby rozśmieszyćkażdego, nawet kogoś takiego jak ja ostatnimi czasy.—Śmiesznie się opalisz przez tę tunikę — powiedziałrozbawiony Damien.Miałam na sobie czarną tunikę, narzuconą na proste czarnebikini i sięgającą mi do uda. Tunika była półprzeźroczysta, jednakdostatecznie ciemna, by zamaskować blade ślady siniaków, którewciąż pokrywały mój tułów i stanowiły pamiątkę po brutalnymataku sprzed kilku tygodni. Sińce już zbladły, jednak wciąż były natyle widoczne, by je zakrywać. Gdybym je odsłoniła, niepotrzebnieprzyciągałabym uwagę, a tego i tak miałam ostatnio poddostatkiem. Paparazzi czyhali tylko na pretekst, by znowuwciągnąć mnie na pierwsze strony gazet, a nie miałam zamiaru ichdo tego zachęcać.—Nikt nie chciałby oglądać tego, co teraz kryje się pod nią,możesz mi wierzyć — odparłam, nadal nie otwierając oczu ani nieporuszając się.Damien chrząknął znacząco, co sprawiło, że poczułam sięniezręcznie. Byłam dostatecznie spostrzegawcza, by zauważyć, żebył mną zainteresowany, ale nie chciałam, by mi o tymprzypominał.—Ośmielam się mieć inne zdanie — powiedział cicho.Zmarszczyłam gniewnie brwi.—Sorki — powiedział szybko, zanim zdążyłam się odezwać,więc odpuściłam. Tak długo, jak zdawał sobie sprawę, że nieinteresowało mnie nic poza przyjaźnią, wolałam nie poruszać tegotematu.Damien był przystojny, zabawny i stanowił bardzo miłetowarzystwo, jednak poza tym był bezwstydnym kobieciarzem.Sądziłam, że okazywanie zainteresowania każdej kobiecie wpobliżu było po prostu jego drugą naturą, tak samo jakobsypywanie ich komplementami, ilekroć miał na to szansę.Zazwyczaj bardzo się starałam nie prowokować go w ten sposób.—Czy między tobą i Stephanem wszystko w porządku?Nigdy nie widziałem, żebyście się zachowywali w ten sposób.Oboje jesteście tak spięci… Pokłóciliście się?Poczułam, jak żołądek zaciska mi się z nerwów. Sprawyrzeczywiście nie układały się najlepiej i nie wiedziałam, co mogęna to poradzić. Domyślałam się, że Stephan ma do mnie trochężalu o to, iż nie mógł się zobaczyć w tym tygodniu z Melvinem,chociaż wcale nie zmuszałam go, żeby ze mną tu przyleciał.Mówiłam mu wielokrotnie, że zrozumiem, jeśli jednak będziewolał polecieć do Nowego Jorku. Załoga, z którą się zamieniliśmy,zgodziłaby się nawet na pojedynczą zamianę, jednak Stephanupierał się, byśmy trzymali się razem. Wiedziałam, że się o mniemartwił.Lubiłam Damiena, uważałam go nawet za przyjaciela,jednego z nielicznych wśród pilotów. Jednak nie wyobrażałamsobie, że mogłabym z nim rozmawiać o kłopotach ze Stephanem.Wydawało mi się to nielojalne.—Myślę, że po prostu się o mnie martwi. Od czasu atakuoboje jesteśmy poddenerwowani — wyjaśniłam. Była to prawda,jednak nie tłumaczyło to skrępowania, które zapanowało międzymną iStephanem.Damien wydał z siebie jakiś neutralny dźwięk.—A co z tym całym Jamesem? Wszystko między wami wporządku? — zapytał. — Widziałem trochę tego cyrkumedialnego, który go otacza. Czyżbyś miała tego dosyć i rzuciłago? Wiesz, że mogłabyś mieć każdego mężczyznę, jakiegozechcesz.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]