Legendy związane z górą Chełmo, Legendy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Legendy związane z górą Chełmo
Taka samotna góra przyciągała uwagę ludzi od dawna, nasuwając ciekawe skojarzenia i niesamowite historie, jakie miały się tu dziać. Tak powstawały legendy. Zapewne już bardzo wcześnie, ale najstarsze ich zapisy pochodzą dopiero z II połowy XIX w., od cytowanych już Paszkowskiego, W. Weryho i O. Kolberga. Opisane legendy można najogólniej podzielić na te zupełnie fantastyczne, opowiadające o duchach, czarownicach oraz takie, w których pojawiają się wątki historyczne, począwszy od średniowiecza, a skończywszy na wydarzeniach z II poł. XIX w. Przytaczać je tu będziemy w postaci obszernych cytatów, tak by jak najdokładniej oddać je w formie spisanej przez autorów. Postaramy się też, w miarę możliwości, zweryfikować je z autentycznymi wydarzeniami historycznymi. W przypadku Chełma przekazy znanego badacza Oskara Kolberga są bardzo ubogie. Autor ten zanotował jedynie ogólne wzmianki. O górze napisał, że na jej szczycie – jak lud się wyraża – mieszkały niegdyś czarownice i uczty tu sobie wyprawia. W czasie swych badań I. Lechowa słyszała od starszych ludzi z okolicy, że w dzieciństwie wielokrotnie bywali straszeni duchami podziemnymi, zamieszkującymi okolice góry i jej szczyt. Ściągające tu na sabat czarownice były zagrożeniem dla krów, które w nieznany nam sposób bywały chronione przez gospodynie. Autorka ta zwróciła też uwagę, że lęk ludzi budziły szczeliny między płytami wapiennymi, z których zbudowana jest góra oraz wydobywające się z nich opary. L. Paszkowski także o tym pisał: płyty owe są poprzedzielane żyłami piasku, czasem zaś są poprzedzielane próżnią, w którą wrzucony kamień długo gdzieś leci w przepaść. Z tych szczelin wychodzi jakby mgła, co górę całą jakby opona osłania i jest dla całej okolicy zwiastunem deszczu. Występowanie takich szczelin może tłumaczyć przekonanie okolicznej ludności o istnieniu wewnątrz góry groty (jaskini), do której prowadzi wejście w skale na szczycie góry. Wiara w to bierze się zapewne stąd, że uderzenie czy też tąpnięcie w skałę akurat w miejscu występowania takiej szczeliny, daje odgłos będący wynikiem pustej przestrzeni w skale. Nie trudno więc wyciągnąć wniosek o istnieniu legendarnej jaskini. Przed pierwszą wojną światową na zboczu góry istniał otwór do głębokiego dołu, który władze rosyjskie z powodu niebezpieczeństwa zasypały. Możliwe, że dół ten, to otwór do podziemnego korytarza, który według podania miał prowadzić do Bąkowej Góry, zaś według innego podania prowadził do zamku w Przedborzu. Nawet dziś można spotkać ludzi, którzy przed kilkudziesięcioma laty byli przekonani o jej istnieniu; poszukiwali nawet tej groty i wejścia do niej. Obecnie znajomość opowieści na ten temat jest znacznie uboższa, brakuje już całej fabuły, jaka towarzyszyła legendzie w XIX w. Ks. L. Paszkowski zapisał taką opowieść: Dwóch włościan <> miało spostrzec wielkie drzwi bronzowe odkryte rozebraniem narożnika góry, drzwi tych jednak nikt więcej nie widział, bo duch stróża, zapobiegając odkryciu wstrząsną górą, której wierzchołek usunął się, a za nim wiele drzew zawaliło się w przepaść [...] żeby zaś ludzie nie próbowali odszukać skarbów, mianowicie w wigilię św. Jana duch murgrabi wychodzi o północy i przestrasza śmiałków. Dwóch włościan powracających nocą z młyna dolnego, miał on pozrzucać z fury; niektórzy jednak – i ci są bliżsi prawdy – utrzymują, że to okowita w nadmiernej użyta ilości pozrzucała ich z wozu. Bądź co bądź, o północy nikt z ludu wiejskiego na górę Chełmską za nic w świecie nie pójdzie. W opowieści tej mamy więc połączenie chełmskiego ducha ze znanym w całej dawnej Polsce zwyczajem obchodzenia nocy św. Jana (m. in. puszczanie wianków) oraz magiczną siłą tej nocy, w czasie której dziać się mogły niesamowite wydarzenia. Ks. Paszkowski, krytycznie piszący o opowieściach powstających po częstacji, ukazuje nam mechanizm powstawania tego typu opowieści. Wiara nawet w niedorzeczne historie, np. powstające pod wpływem okowity, opowiadane przez ludzi cieszących się w swoim środowisku autorytetem, wynikającym być może z bogactwa, nabierała cech prawdopodobieństwa. Z czasem obrastała w dodatkową kolorystykę, stając się tym bardziej atrakcyjną. Tematem, który chyba najbardziej rozpalił wyobraźnię biednych ludzi był ukryty skarb, sowita nagroda, otrzymana za uczciwość lub zapłata za wykonanie pracy. Oddajemy głos Paszkowskiemu: Fantazyja naszego ludu zwykle w ruinach i starych ruderach spodziewa się skarbów; dziś jeszcze gospodarz rozbierając dom stary z ciekawością przetrząsa śmieci, przegląda kryjówki fundamentu i kopie w piwnicach. Cóż dziwnego, że i tutaj w Chełmskiej górze spodziewają się skarbów. U jej podnóża miała się także znajdować niegdyś studnia, w którą wrzucona kaczka wypływała w drugiej studni, na dziedzińcu plebańskim, choć o kwadrans drogi oddalonym. Nad tym lochem miała się również bawić niegdyś gromadka pastuszków, jeden psotnik zerwał drugiemu, sierocie, czapkę z głowy i wrzucił ją do lochu. Bieda, zwłaszcza sieroca, nie zwykła mieć dwóch czapek do przemiany, więc poszkodowany z płaczem i bojaźnią spuszcza się do cysterny, odszukuje czapkę, a w niej ..... znajduje kilka sztuk złotych pieniędzy. Zobaczywszy to zbytnik wrzuca swą własną czapkę i schodzi po nią z udanym płaczem; ale zamiast czapki zły duch ukręca mu głowę. [...] Mówią tu również, że pewna kobieta, idąc do lasu po drwa widziała na polance pod górą koryto pełne dukatów, suszących się na słońcu, których pilnował pies czarny. Stary już dzisiaj kamieniarz opowiada, że gdy w młodym wieku łupał z drugimi robotnikami kamienie, po odsadzeniu znacznej bryły ujrzeli niespodziewanie czarnego psa, na widok którego wszyscy uciekli. Wątek ukrytych skarbów i ukaranie złośliwości i chciwości odnajdujemy też w Kronice szkolnej. Zapisana tam opowieść różni się nieco od tej u Paszkowskiego, przyjąć więc można, że odnaleziony pośród dokumentów szkolnych brudnopis legendy o tutejszej okolicy nie jest odręczną zapiską proboszcza chełmskiego. Tematyką tą musiał się więc interesować także ktoś inny. U podnóża Góry Chełmowej – czytamy w Kronice – znajduje się bajorko, o którym mówi się, że przebywają tam duchy strzegące skarbów ukrytych pod bajorkiem. Jednym z takich duchów był podobno wściekły pies, mieszkający tam przez kilka lat, niedopuszczający nikogo do tajemniczego miejsca”. Dalej następuje nieco uproszczona opowieść o wrzuconej do bajorka czapce. Różnica pomiędzy obiema legendami ogranicza się jedynie do zamienienia studni na bajorko. Cytowany już przekaz z „Gazety Radomskowskiej” podaje też i taka informację sprzed pierwszej wojny światowej: kilka lat przed wojną znalazł pewien gospodarz z Zagórza u podnóża tej góry naczynie z jakiegoś metalu, wewnątrz były stare pieniądze, które sprzedał żydom w Przedborzu. Do dnia dzisiejszego najbardziej rozpowszechnionym wątkiem w legendach jest tematyka uśpionego w górze wojska. O prawdziwości tych opowieści świadczyć może – jak przekonywano Lechową – [...] strumyk mętnej wody wypływający z góry, gdyż zanieczyszczenia są niechybnie spowodowane przebywaniem we wnętrzu góry dużej ilości koni. Musztrę tego wojska miał kiedyś widzieć chłopiec pasący świnie. Wcześniej już Paszkowskiemu Antoni Skora z Leonowa przysięgał, że także widział to wojsko. W Babczowie Lechowej opowiedziano taką historię: [...] trzysta lat temu na górze Chełmskiej stał zamek, w którym mieszkał bogaty pan z córką. Posiadał on dużo wojska, które broniło jego posiadłości. Kiedyś na zamek napadł nieprzyjaciel, a pan chcąc uratować rodzinę i wojsko od silniejszego liczebnie wroga, wymówił zaklęcie, na skutek którego wszystko zapadło się pod ziemię. Śpiące wojsko czeka we wnętrzu góry, aby w oznaczoną wigilię Bożego Narodzenia powstać na rozkaz pana i podbić cały świat. Bohaterem innej, zanotowanej przez tę badaczkę w Łazowie, opowieści był władca. Jechał król polski ze swym rycerstwem i chciał wjechać na Chełmską górę, ale zmęczone konie nie mogły wejść tak wysoko. Rozgniewany król zaklął i cały orszak zasnął, pogrążając się w przepaść. Przy końcu świata podobno król ze swym rycerstwem ma powstać. W kilku przypadkach bohaterem opowieści o uśpionym wojsku jest kowal. Takiego wątku nie odnajdziemy u Paszkowskiego, a jedynie u W. Weryho i I. Lechowej. Ten pierwszy autor zapisał taką opowieść: W górze tej śpi św. Jadwiga z wojskiem. Spali wpierw na lewym boku, teraz już na prawym. Jest na górze dąb; w nowy czwartek, tj. w pierwszy na nowiu, na tym dębie można wyczytać, w którym roku rycerze weszli, kiedy wyjdą oraz ich liczbę. Niedaleko od dębu jest wąwóz i brama żelazna, obecnie kamieniami zawalona. W mgliste dni na górze odbywają się musztry. Podczas wojny węgierskiej, jak powiadają starzy ludzie, codziennie odbywały się ćwiczenia. W Krakowie na kościele Panny Marii wisi żebro wielkoluda. Co rok ma upaść trochę tego żebra, a jak wszystko upadnie, to wojsko ma się obudzić”. Dla tego wojska pracował kiedyś kowal, wracający z Zagórza. Spotkał wówczas rycerza, który spytał go kim jest, a gdy ten odpowiedział, że jest kowalem, rycerz rzekł, że właśnie potrzebuje kowala i zabrał go do wnętrza góry przez żelazne drzwi. Tam kowal podkuł konie, otrzymał zapłatę i wrócił do domu, gdzie okazało się, że nie było go przez cały rok. Opowieść ta rozbudowała się w ciągu kilkudziesięciu lat. Mieszkaniec Zagórza szedł po gęsi do Chełma. Kiedy przechodził koło góry, spotkał człowieka, który spytał go czy umie podkuć konie. Dobrze trafił, ponieważ zagadnięty był kowalem. W umówionym terminie kowal przyniósł narzędzi i odpowiednią ilość hufnali. Nieznajomy uchylił drzwi z brązu prowadzące do wnętrza góry i ostrzegł kowala, że po ich przekroczeniu nie wolno mu wymówić żadnego słowa. Kowal długo pracował w milczeniu, kiedy jednak kuł ostatniego konia hufnal skrzywił się, a kowal z gniewu zaklął. Wtedy spostrzegł, że przy stole siedzi starzec z siwą, długą brodą. Przebudzony głosem kowala spytał "czy już czas?". Wtedy nieznajomy, który sprowadził kowala czym prędzej zmiótł śmieci do jego worka i kazał natychmiast uciekać. Przerażony kowal pędził co tchu do domu, ale gdy strach minął, ogarnęła go złość, że za ciężką pracę otrzymał zmiotki z ostruganych kopyt końskich. Chciał wyrzucić worek, gdy nagle poczuł, że stał się on dziwnie ciężki. Okazało się, że zawartość jego stanowi złoto.