List czwarty,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
List czwarty
We wrześniowym numerze "Wieczernika" zamieściliśmy , jakie Liga Małżeństwo Małżeństwu - stowarzyszenie zajmujące się nauczaniem Naturalnego Planowania Rodziny - otrzymało od pewnego małżeństwa. Dziś zamieszczamy list czwarty, który nadszedł w drugiej połowie ubiegłego roku.
Właśnie mija kolejny miesiąc, od kiedy podjęliśmy decyzję o stosowaniu metody objawowo termicznej. Nasze niedługie doświadczenia zdążyły ostatecznie obalić wszelkie stereotypy i uprzedzenia, z jakimi można się spotkać w odniesieniu do metod NPR. Po pierwsze, metoda nie zawiodła. Po drugie, opanowanie reguł i stosowanie ich w praktyce nie stanowiło dla nas żadnego problemu. Trochę lekcji, uważna lektura książek i konsekwencja to wszystko, co musieliśmy zrobić, aby stosować tę metodę. Po trzecie, nie zauważamy, aby stosowanie metody przez dłuższy czas (no, może jeszcze nie można powiedzieć, że dłuższy, ale ponad pół roku to też nie byle co) było kłopotliwe, albo żeby czynności z nią związane były możliwe do wykonania tylko przez szczególnie predestynowane do tego jednostki. Ponad pół roku to dość czasu, aby wypracować sobie własną metodę. Chodzi mi o to, że książki czy kursy dają nam ogólny przepis i reguły stosowane w interpretacji, natomiast każde małżeństwo, po okresie nauki metody, wpisuje ją niejako w cykle żony i dlatego może mieć swoją własną odmianę NPR. Oczywiście, reguły interpretacji są nienaruszalne, ale wiele innych rzeczy można wygodnie dostosować do siebie. A ponieważ NPR pozwala nam wziąć pełną odpowiedzialność za to, co robimy, więc również pozwala nam decydować, jak będziemy postępować w ramach metody. To proste: jest odpowiedzialność, więc są też prawa i to dodaje wiele uroku tej metodzie. Ja poświęciłam trochę więcej czasu, niż jest to zalecane, aby dokładnie nauczyć się swoich objawów płodności, zwłaszcza w odniesieniu do 1. fazy. Z trzeciej korzystaliśmy od początku bez ograniczeń. Każdego miesiąca, analizując kartę wstecz, wyciągałam wnioski co do tego, kiedy powinnam przyjąć początek fazy płodnej. Oczywiście, teraz też kontynuuję te analizy, ale coraz odważniej korzystamy z 1 fazy, a dłuższy czas obserwacji dał mi więcej pewności, zwłaszcza że nigdy nie zakładam, że następny cykl będzie podobny do poprzedniego. Czas włożony w porządne opanowanie własnych objawów płodności, nawet jeśli początkowo może okazać się zbyt długi, zwraca się stokrotnie w spokoju i większej ilości czasu dla nas. Mierzenie temperatury też nie jest takim koszmarem, jak to się na ogół przestawia. Zaczynamy mierzyć ok. 10 dnia cyklu i mierzymy do 4, 5 temperatury wyższej, jeżeli pozostałe objawy występują równolegle. W sumie nie więcej niż 12 pomiarów.
Zupełnie odrębna sprawa to moje samopoczucie od czasu wdrożenia metody. Czuję się świetnie, bo przestałam traktować mój organizm jak wroga, którego muszę obezwładniać podstępnymi metodami, ale który i tak ciągle na mnie czyha, ale jak przyjaciela, który pracuje dla mnie. Ta zmiana nastawienia nie jest taka oczywista wcześniej nie miałam pojęcia, jak w rzeczywistości traktuję samą siebie. Teraz mam na bieżąco informacje, co się we mnie dzieje i mogę to wykorzystywać, żeby zajść w ciążę, albo żeby jej uniknąć. Mój organizm odwdzięcza mi się lepszym funkcjonowaniem, więc współpraca układa nam się znakomicie.
Ciekawe jest, jak bardzo nasze czasy pozbawiły nas ufności we własne ciała. Wydaje nam się, że organizmu nie da się okiełznać, że nigdy nie wiadomo, co zrobi, że człowiek nie jest w stanie ani zapanować nad sobą ani nawet rozpoznać, co się z nim dzieje. A wystarczy tylko słuchać. Sama jeszcze niedawno byłam przekonana, że kobieta nie jest w stanie w sposób miarodajny obserwować objawów płodności tak to się na ogół przedstawia: metody naturalne byłyby idealne, ale niestety, niemożliwa jest niezawodna obserwacja, bo: (tu następuje litania) przesunięcia cyklu, stres, dwukrotna owulacja, nagła owulacja, leki, stany zapalne... Teraz, kiedy sama przekonałam się, że wystarczy uważnie obserwować i kiedy uwierzyłam, że to jest możliwe, śmieję się sama z siebie, że tak dałam się omotać tego rodzaju opiniom. Pocieszam się, że nie tylko ja, a przecież większość kobiet nadal tkwi w nieświadomości.
Teraz coś o moim ulubionym temacie, czyli tabletkach hormonalnych. Od kiedy rozstałam się z nimi na dobre, jestem nie tylko szczęśliwsza, ale też mogę bardziej obiektywnie przyglądać się temu, co wyczyniają ich producenci, byle tylko pozyskać więcej klientek. Parę dni temu rozmawiałam z moją daleką kuzynką na ten temat. Okazuje się, że ona i kilka kobiet z jej rodziny również mają przykre doświadczenia z ich stosowaniem. Tutaj oczywiście można powiedzieć, że z pewnością miałyśmy źle dobraną pigułkę. Dobre sobie. Ja wypróbowałam dwa rodzaje, każda z tamtych kobiet podobno też. Czyżby było tylu niedouczonych ginekologów? A może pigułka nie jest tak bezpiecznym środkiem, na jaki się ją kreuje. Kolejna sprawa to ciąża w trakcie stosowania pigułki. Moja kuzynka twierdzi, że zna dwie kobiety, które zaszły w ciążę, biorąc pigułkę. Każda z nich upiera się, że nie pominęła żadnej tabletki. W takim razie absolutną skuteczność tych lekarstw też można włożyć między bajki. Nawet jeśli te kobiety popełniły błąd w stosowaniu, to przecież pigułki są reklamowane jako środek niezawodny i prosty w stosowaniu. Widocznie nie tak prosty, skoro są przypadki, że kobieta nie umie nawet powiedzieć, kiedy zrobiła błąd. U nas pigułki nie są tak popularne, jak np. w Stanach. Dlatego prawdopodobnie rzadziej słyszymy o przypadkach poczęcia w czasie ich stosowania. Ale czytając różne obcojęzyczne grupy dyskusyjne na temat antykoncepcji stale widzę listy od kobiet, które są w ciąży, mimo stosowania tabletek. To samo dotyczy innych środków, np. spirali a nawet podwiązania jajowodów (brrr). Wniosek z tego prosty: niezależnie od tego, jak ciężkie armaty wytoczymy przeciwko własnym organizmom, one i tak zrobią wszystko, żeby funkcjonować normalnie. A można tak łatwo żyć w harmonii ze sobą, z naturą i nie okaleczając się, świadomie planować rozmiary własnej rodziny.
Aleksandra
od redakcji: Trzeba wyraźnie zaznaczyć, że niektóre z omawianych powyżej środków (część tabletek hornonalnych, spirala) mają działanie poronne, a nie antykoncepcyjne. W zasadniczy sposób zmienia to ich kwalifikację moralną - stosowanie środków poronnych jest po prostu dokonywaniem aborcji (antykoncepcja jest oczywiście grzechem, nie jest jednak zabiciem dziecka).
... [ Pobierz całość w formacie PDF ]