Lee Wilkinson - W zamku pisarza (2009) Michael&Jenny, Wilkinson Lee
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Lee WilkinsonW zamku pisarzaROZDZIAŁ PIERWSZYBył czternasty lutego.Artykuł na pierwszej stronie obwieszczał:ZASŁUŻONA WALENTYNKA DLA ZNAKOMITEGO AUTORAMichael Denver, okrzyknięty przez najwybitniejszych krytyków literackich mi-strzem thrillerów psychologicznych, po raz drugi z kolei otrzymał prestiżową nagrodęQuentina Penmana. Tym razem uhonorowano go za nową powieść „Pod prąd".Prawa do ekranizacji czterech poprzednich książek Denvera kupiło Hollywood,na kanwie trzech z nich już powstały kasowe filmy.Pod prąd - uznana za jego najlep-szą dotąd książkę - zapewne także trafi na ekrany.Choć piąta powieść w dorobku Denvera stawia go w gronie najpopularniejszychpisarzy, autor bardzo strzeże swej prywatności. Od czasu gdy trafił na czołówki gazet,w związku z głośnym rozwodem z topmodelką Claire Falconer i późniejszymi pogło-skami o pojednaniu pary, nie udziela wywiadów i nie pozwala się fotografować.Michael odłożył słuchawkę i przeczesał palcami gęste, ciemne włosy. Telefonod starego przyjaciela, Paula Levensa, pomógł mu wreszcie podjąć decyzję.Przydałaby mu się asystentka. Jeśli dziewczyna, o której opowiadał Paul, na-prawdę była tak fantastyczna, być może okaże się właśnie tym, czego chciał Michael.Nie tylko chciał. Potrzebował. Choć odkładał tę decyzję w nieskończoność, ko-nieczność zmusiła go, by nareszcie coś postanowił.Gdy przed tygodniem Paul, który niedawno objął stanowisko zastępcy dyrektoraw firmie Global Enterprises, wspomniał,żezna idealną kandydatkę, Michael natych-miast zaprotestował. Nie wyobrażał sobie,żemógłby pracować z drugą osobą zamiast- jak przywykł - w samotności. Jednak Paul zbił wszystkie jego argumenty.- Posłuchaj - powiedział, patrząc na Michaela poważnymi, błękitnymi oczami. -Doskonale wiem,żepo twoim rozwodzie wielbicielki dosłownie rzucały ci się w ra-miona, a ty znienawidziłeś cały ród kobiecy. Ale pozwalać, by emocje, zwłaszcza takdestrukcyjne, przysłoniły zdrowy rozsądek? To zupełnie nie w twoim stylu! Potrzebu-LTRjesz dobrej asystentki. A ja proponuję ci naprawdę pierwszorzędną. Wierz mi, nieznajdziesz lepszej niż Jennifer Mansell.- Skoro jest taka dobra, to dlaczego się jej pozbywasz? - zapytał Michael zżela-zną logiką.- Nie mam wyboru. Kierownictwo uznało,żew czasach recesji firma po prostumusi pozwalniać pracowników tam, gdzie to możliwe. Arthur Jenkins, kierownikdziału, w którym pracowała ponad trzy lata, dostał niedawno zawału i zgodnie z zale-ceniem lekarza odchodzi na emeryturę.Michael już chciał mu przerwać, ale Paul ciągnął dalej:- Gdyby wystarczyło po prostu znaleźć kogoś na miejsce Jenkinsa, wszystko zo-stałoby mniej więcej po staremu. Ale po jego odejściu dział sprzedaży krajowej zosta-nie połączony z działem eksportu. A Cutcliff, który kieruje eksportem od ponad dzie-sięciu lat, już ma dobrą asystentkę.W ciemnozielonych oczach Michaela zalśniło rozbawienie.- Więc chcesz wcisnąć tę Jennifer Mansell mnie?Paul - jasnowłosy, potężny mężczyzna o posturze zawodnika rugby - westchnąłciężko.- Staram się pomóc. Choć Bóg jeden wie, dlaczego to robię.- Zastanowię się - burknął Michael.Paul uniósł oczy do nieba.- Zbyt wylewne te wyrazy wdzięczności - powiedział.Michael uśmiechnął się i poklepał przyjaciela w ramię.- Dzięki.Zatrudnienie kobiety byłoby radykalnym krokiem. Może gdyby Paul polecił mujakiegoś mężczyznę... Z drugiej strony Michael nie był pewien, czy zniósłby czyją-kolwiek obecność w swoim gabinecie.Minął tydzień, a Michael - choć powinien już rozpoczynać pracę nad nowąksiążką w zacisznej wiejskiej posiadłości Slinterwood - wciąż się wahał.LTRNa domiar złego rano zadzwoniła jego byłażona,Claire. Zapewnienia, jak bar-dzo za nim tęskni, ani trochę nie poprawiły mu nastroju. Claire była najwyraźniejprzeświadczona o tym,żewystarczy pstryknąć palcami, by do niej wrócił. Telefon odniej tylko go rozzłościł i wzmógł w nim niechęć do kobiet - zwłaszcza tych, które jakClaire, posługiwały się seksapilem jak bronią.Jeszcze tego samego poranka zadzwonił Paul.- To twoja ostatnia szansa - oznajmił. - W piątek wieczorem panna Mansellurządza przyjęcie pożegnalne dla Jenkinsa. Potem odchodzi.W obliczu zupełnego braku reakcji Michaela, zaproponował:- Posłuchaj, może byś się jej szybko przyjrzał i zastanowił, co o niej sądzisz?Jestładna,ale nie aż tak, by nie dało się przy niej skupić. I wiem,żenie należy do ko-biet, które od razu by się na ciebie rzuciły. Jeśli będziesz chciał z nią porozmawiać,mogę cię po prostu przedstawić jako mojego przyjaciela. Jeśli nie, możesz zostać nauboczu.Michael, który nie miał najmniejszej ochoty na przyjęcie, od razu wybrał tę dru-gą możliwość.- A tymczasem - obiecał Paul - dowiem się o niej, ile się da.W piątek o ósmej wieczorem, Michael - na pół schowany za gęstymi liśćmiozdobnej rośliny doniczkowej - stał na balkonie okalającym wspaniałą salę balowąhotelu Mayfair, w której odbywało się przyjęcie na cześć Arthura Jenkinsa.Zaczynałżałować, żew ogóle tu przyszedł. Owszem, potrzebował kogoś dopomocy, ale nie musiała być to kobieta! Jednak dlaświętegospokoju postanowił wy-słuchać, co ma do powiedzenia Paul, i przyjrzeć się tej pannie Mansell.Ze swojego punktu obserwacyjnego - dokładnie naprzeciwko podwyższonejsceny, którą aktualnie zajmował zespół - doskonale widział całe towarzystwo. Kilkapar wirowało na parkiecie. Reszta gości stała wokół w grupkach,śmiejącsię i rozma-wiając, podczas gdy kelnerzy roznosili szampana.LTR
[ Pobierz całość w formacie PDF ]